Odcinek 7 i 8 pozostawiły mnie z różnymi odczuciami. Out of Buisness był zabawny, ale jednocześnie bardzo dziwny. Niemniej to nie o nim tutaj będzie, a o Kelly’s World oraz Curse of the Blood Moon, zwłaszcza o tym drugim ponieważ wstrząsnął on fandomem i zawrzało. Kto kiedykolwiek zetknął się ze społecznością serialu Star vs The Forces of Evil ten zapewne wie, że jedną z głównych sił spajających go jest wojna shipów. Innymi słowy spory odnośnie parowania różnych postaci ze sobą.
Osobiście przez długi czas nie żywiłem do Kelly jakiejś specjalnej sympatii, lecz po ostatnim odcinku się to zmieniło. Wspominając jej dotychczasowy rozwój jako postaci oraz sposób jej pisania przez twórców muszę przyznać, że naprawdę ją lubię i to na równi z głównymi bohaterami, a może nawet i bardziej. Przede wszystkim za konsekwencję z jaką jest rozwijana i pogłębiana. Jej relacja z Tadem jest trudna i skomplikowana, a sama nie potrafi sobie z nią poradzić, podobnie jak Marco ze swoimi uczuciami względem Star. Dojrzewa ona do pewnych decyzji, daje sobie czas. Kelly oraz Marco przez długi czas, w zasadzie większość 3 sezonu, byli w moim odczuciu kimś pomiędzy przyjaciółmi a parą. Widzę to tak ponieważ “zeszli się” by uciec od uczuć do innych osób, mieli akurat siebie pod ręką więc wykorzystali sytuację. Jedno potrzebowało drugiego, taki stan rzeczy trwał, a z czasem zapewne wrócili do relacji jedynie przyjacielskiej. Jednak w Kelly’s World doszło do zmiany. Oboje otworzyli się przed sobą, zaczęli szczerą relację, gdzie każde z nich rozumie drugie i próbować będą skonfrontować się ze swoimi uczuciami, tak względem siebie nawzajem, jak i innych.
Ta scena jest tak perfidnie zrobiona, że aż piękna. |
Nie wykluczam tutaj dużej nadinterpretacji z mojej strony, ale im dłużej myślę o tym co się wydarzyło oraz o dotychczasowej historii tej dwójki, tym z większym przekonaniem nie mogę powiedzieć, by nie miało to sensu albo uzasadnienia. Bardzo mnie ciekawi, w którą stronę będzie to zmierzało, zwłaszcza, że Kelly jak wspominałem jest jedną z najlepiej i najspójniej napisanych postaci. Interesujące jest to również z drugiego powodu, bowiem to właśnie to wydarzenie doprowadziło do kroków, które zostały podjęte w Curse of the Blood Moon. Ono właśnie skłoniło Marco do stawienia czoła temu, co jest pomiędzy nim, a jego najlepszą przyjaciółką. Chwila ta jest trudna i niezwykle krępująca dla niego, przy czym jednocześnie dostrzegamy, że Star nadal nie jest gotowa rozmawiać o swoich emocjach. Tak samo jak chciała uciec od problemów z Tomem, kiedy ten powiedział, że wie o sytuacji w budce, tak i w tamtej chwili postanawia niejako zamieść problem pod dywan, pozbyć się go aniżeli stawić mu czoła i rozwiązać go. Jednocześnie mam nadzieję, że jest to wynik konsekwentnego niejako pisania jej postaci, a nie wręcz przeciwnie. Więcej o tym dlaczego tak może być za chwilę, a teraz dokończę rozgrzebany wątek.
Sekwencja tańca jest sama w sobie bardzo urzekająca. |
Moim zdaniem powinni wówczas ze sobą szczerze porozmawiać, lecz Star zwala wszystko na klątwę. Marco widzi to inaczej i nie jest przekonany do idei, że to wszystko co się pomiędzy nimi wydarzyło było tylko wynikiem klątwy. Słowa te potwierdza też to, co miało miejsce tuż przed zerwaniem więzi dusz. Star wprost czuje, że nie miała racji, że rzeczywiście coś do niego czuje. Niemniej kryształ robi swoje i pomimo pamiętania samego balu oraz tańca, nie posiadają wspomnień z tego kluczowego momentu. Z tego powodu bardzo wielu fanów zaczęło lamentować itd., że ich związek jest słabo napisany, że leniwie, że to koniec itp. Osobiście nie zgadzam się z twierdzeniem odnośnie definitywnego końca uczucia pomiędzy nimi. Nigdy nie faworyzowałem żadnego z paringów, a i nie tworzyłem swoich, tylko obserwowałem co przyniesie serial. Nie jest to koniec, ponieważ kryształ wymazał im pamięć jedynie z momentu zakochania się, nie pozbawił ich wszelkich uczuć wobec siebie. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, by uczucie zapłonęło na nowo. Nie jest tajemnicą, że jedno dla drugiego jest bardzo ważne, a czasami małe wydarzenie może pchnąć ich relację na inne tory. W chwili obecnej dostrzegam rozwój wypadków, w którym jest to wyjście, jak każde inne. Jeszcze bardzo wiele może się wydarzyć i jedynie przyszłe odcinki odpowiedzą nam na te pytania. Emocje targają nami wszystkimi, nie można się ich całkowicie pozbyć, trzeba więc je poznać, zrozumieć, czasami zaakceptować albo skonfrontować. Trzeba jedynie zebrać się na szczerość i otwartość względem drugiej osoby. W przypadku Star oraz Marco możemy mieć teraz przynajmniej taki komfort, że dysponujemy pewnością, że żadne nadnaturalne siły nie ingerują w ich emocje i uczucia. Pozwoli to na szczere i pozbawione manipulacji decyzje, a chyba właśnie o to chodzi, by nasze decyzje były naszymi wyborami, takimi z którymi musimy się liczyć. Oby Star zrozumiała to nie tylko na polu politycznym, ale i osobistym.
Przeznaczenie jest motywem, który bardzo łatwo zepsuć oraz niezwykle trudno dobrze wykorzystać. Jak jest w tym przypadku przekonamy się zapewne wraz z końcem serialu. |
W kwestii słabego pisarstwa podejrzenia mogą być snute przede wszystkim względem samego motywu z księżycem i połączonymi duszami. Osobiście nie jestem jakimś specjalnym fanem koncepcji przeznaczenia i z góry ukartowanego losu. Wydarzenia winny być wynikiem działań, ich konsekwencjami, z którymi trzeba sobie potem radzić. Narzucanie z góry jakiegoś ostatecznego stanu rzeczy jest zwyczajnie nieciekawe, chyba że fabuła oscyluje wokół tego celem zaprzeczenia takiemu stanowi rzeczy. W takim wypadku, w moim odczuciu, powinno się to wiązać ze sporymi wyrzeczeniami oraz stratą, może nie tyle fizyczną, co właśnie na poziomie emocjonalnym. Z drugiej strony podporządkowywanie wszystkiego tej jednej i niezmiennej wizji, prowadzić może do sytuacji konfliktowych, bowiem ktoś może sobie pomyśleć, że przecież tak powinno być, że Star i Marco muszą być ze sobą, koniec kropka. Otóż moim zdaniem nie, bowiem wówczas odbiera się bohaterom wolną wolę, możliwość decydowania o sobie oraz swoim losie. Obstawanie przy jednej wersji wydarzeń i niedopuszczanie do głosu alternatywnych opcji układa się w mojej głowie w wizję kogoś, dla kogo jego osobista wizja jest ważniejsza, aniżeli dobrze opowiedziana opowieść, taka z wiarygodnymi postaciami oraz ich relacjami.
Opowieści mają to do siebie, że bardzo często podążają innymi drogami, aniżeli byśmy sobie tego życzyli. Pytanie brzmi, czy jest to dobrze poprowadzone oraz w ostatecznym rozrachunku satysfakcjonujące. Na chwilę obecną wątek krwawego księżyca jest niejako ucięty, ale trudno stwierdzić czy definitywnie zamknięty. Jeżeli tak wówczas jego zaistnienie wydaje się zupełnie niepotrzebne, nie licząc przypadku, kiedy miałby on być przełamaniem konwencji przeznaczonej miłości, lecz i tak nie zmieniłoby to tego, że motyw ten nie powinien być tak rozciągany w czasie. Jeżeli jednak tak nie jest, to trzeba poczekać i przeanalizować go po raz kolejny w chwili, kiedy się dopełni.
Komentarze
Prześlij komentarz