Przejdź do głównej zawartości

Infinity Train – Recenzja



Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall. Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów.


Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów. 

Spoglądając czysto powierzchownie motywem przewodnim serialu jest tajemnica oraz przeciwstawianie się wyzwaniom rzucanym przez pociąg. Niemniej jest to jedynie pierwsze wrażenie, twórcy bardzo szybko dają sygnały, że jest w tym wszystkim coś więcej, a zdobywane tu i ówdzie kawałki układanki zaczynają tworzyć określony, chociaż podatny na różnorodne interpretacje, obraz. W sposób szczególny jest to widoczne kiedy zdecydować się na ponowny seans, bowiem znając już całą historię widz zdaje sobie sprawę, że nic nie jest przypadkowe, wszystko ma jakieś znaczenie, niekiedy zupełnie inne niż mógł przewidywać. Jedyną rzeczą do jakiej można by się przyczepić względem fabuły jest tempo, z jakim jest prowadzona, ponieważ wydarzenia biegną szybko, niektórzy mogą się w tym zgubić, przy czym moim zdaniem całość jest na tyle dobrze przemyślana, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Innym zastrzeżeniem do tempa może być wrażenie słabego wybrzmiewania scen, przy czym personalnie nie zgadzam się z tym.


Z kolei co się tyczy bohaterów to każdy z nich, przynajmniej licząc tych znaczniejszych, jest istotny dla opowieści i nie ma sytuacji, w której miałoby się poczucie, że jest dodany na siłę. Nic takiego nie ma miejsca, wręcz przeciwnie, każdy z nich posiada własną osobowość przejawiającą się przede wszystkim w czynach, chociaż nie zabraknie błyskotliwych i zabawnych dialogów, szczególnie w wykonaniu One-One’a, kulistego robota składającego się z dwóch przeciwstawnych osobowości – optymistycznej i pesymistycznej. Jednocześnie trzeba wspomnieć o ich wizualnych projektach, które ogląda się z wielką przyjemnością. Moimi faworytami są wszelkie mechaniczne stworzenia występujące tu i ówdzie oraz niektóre potwory z wyróżnieniem dla pewnych czarnych stworów.

Zahaczając o wizualia należy powiedzieć otwarcie, że całość prezentuje się niezwykle przyjemnie dla oka. Z jednej strony główna, bazowa paleta barw jest raczej stonowana, lecz z drugiej podczas swych wojaży Tulip odwiedza wiele różnorodnych lokacji i każda z nich odróżnia się od pozostałych swoją estetyką, kolorami oraz nastrojem. Do tego wszystkiego przewijający się przez serial neonowy odcień zieleni nadaje całości oryginalnego i pamiętnego wyrazu. Na szczególne wyróżnienie zasługują zachwycające tła. Kreskę zaś określiłbym jako realistyczną, szczególnie ze względu na proporcje. Co się tyczy animacji nie znalazłem niczego do czego można się przyczepić, sceny są dynamiczne, ruchy bohaterów wiarygodne, a choreografia elementów akcji czytelna i satysfakcjonująca. Części trójwymiarowych uświadczymy niezwykle mało, przy czym są na tyle dobrze wystylizowane, że nie odróżniają się za bardzo od reszty otoczenia. 


Muzyka w Infinity Train jest specyficzna, szczególnie dobrze w pamięć zapada rzecz jasna melodia z czołówki, przy czym jest to charakterystyka tego rodzaju utworów. Co się zaś tyczy reszty ścieżki dźwiękowej to jest ona z całą pewnością dobra, łącząca elementy charakterystyczne dla horroru, thrillera oraz SF tworząc coś nowego, spójnego z resztą wizji i działającą na emocje, szczególnie te smutniejsze, których w serialu nie brakuje. Ogólne udźwiękowienie i dubbing stoi na wysokim poziomie, nie wyłapałem nietrafionych dźwięków czy problemów z podłożeniem dialogów, zaś aktorzy głosowi dają z siebie naprawdę sporo, czego najlepszym świadectwem są bohaterowie, których słucha się z przyjemnością i zaangażowaniem mając wrażenie obcowania z kimś rzeczywistym.

Podsumowując Infinity Train jest serialem wartym obejrzenia, co do tego nie mam wątpliwości, zwłaszcza, że niezwykle dobrze radzi sobie z przedstawieniem pewnych trudnych tematów i nie popada w błahe moralizatorstwo czy patetyczne głoszenie ideałów. Ma wielki szacunek dla bohaterów zarówno pod względem charakterów jak i umiejętności. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że może on pomóc osobom, które konfrontują się z podobnymi problemami osobistymi jak Tulip. Trudno mi stwierdzić czy będę do Infinity Train wracał w przyszłości, aczkolwiek zdecydowanie zostanie on w mojej pamięci na długo. Nie należy też zapominać, że zapowiedziano drugi sezon czy coś tego pokroju.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.