Przejdź do głównej zawartości

Hilda [Netflix] – Recenzja

Hilda jest serialem animowanym produkcji brytyjsko-kanadyjskiej emitowanym na platformie Netflix. Bazuje on na serii komiksów Luke'a Pearson'a funkcjonujący pod tą samą nazwą, i co warto zaznaczyć, ich autor jest główną osobą odpowiedzialną za animowany odpowiednik. Premiera pierwszego trzynastoodcinkowy sezonu miała miejsce 21 września 2018 roku na platformie dystrybutora.

Hilda opowiada historię Hildy, młodej i nieustraszonej poszukiwaczki przygód, która po spędzeniu całego życia na pustkowiu musi nauczyć się, jak żyć w mieście. Przeprowadzka nie oznacza jednakowoż końca spotkań z magicznymi istotami, to też przygody dziewczyny wcale się nie kończą, a jedynie, albo przede wszystkim, dostosowują i wynikają z nowej przestrzeni.
Relacja Hildy ze swoją mamą jest bardzo ciepła, a jej śledzenie to czysta przyjemność. Przy tym należy zaznaczyć, że nie została ona potraktowana po macoszemu i stanowi jeden z istotnych wątków serialu.

Opowieść skonstruowana jest spójnie i logicznie. Kolejne wątki wynikają z siebie nawzajem oraz splatają się w jedną, większą całość, którą śledzi się z przyjemnością i zaangażowaniem, ponieważ momenty spokojniejsze i sekwencje akcji dobrze ze sobą współgrają. Historia intensywnie czerpie ze skandynawskiej mitologii, o czym świadczy występowanie trolli, olbrzymów, smoków itp. stworzeń oraz skupiona jest na postaciach, zwłaszcza zwłaszcza samej Hildzie. Pozostali bohaterowie jakościowo od niej nie odstają, to też ukazywani są wielowymiarowo. Ich sylwetki bazują przeważnie na dość znanych motywach, lecz wzbogacone o przełamujące konwencje elementy. Przykładowo kto by wpadł na to, że efy można ukazać jako opętanych formalizmem biurokratów? Poza tym narracja prowadzona jest z głową i odgórnym planem, to też nie uświadczymy nic nie wnoszących odcinków-zapychaczy, bądź niewytłumaczalnych zmian w zachowaniu postaci. Za jedyny znaczący zgrzyt można uznać dość nagłe rozwiązanie jednego z wątków interpersonalnych, aczkolwiek nie każdego musi to razić.
Poszczególne kadry robą świetne wrażenie...

Pod względem wizualnym Hilda prezentuje się zaprawdę wyśmienicie. Kreska, którą tworzone są postacie oraz tła, nadaje całości specyficznego komiksowego charakteru. Z kolei wykorzystanie lekko wyblakłych barw budzi skojarzenia z papierem, a sama animacja jest płynna i dynamiczna. Pod względem kolorystycznym serial jest utrzymany raczej w ciepłych kolorach, warto przy okazji wspomnieć, że autorzy lubią korzystać ze światła, to też barwy determinowane są oświetleniem oraz porami dnia. Ciemne miejsca, bądź noc, są odpowiednio szare i zimne, a wschody słońca gorące. Na pochwałę zasługują projekty postaci, zwłaszcza wszelkiej maści potworów. Oprawa łączy w sobie zarówno prostotę, jak i dbałość o szczegóły. Na koniec muszę napomknąć jeszcze o zabiegu polegającym na zabawie skalą. Ów motyw objawia się w tym, że podczas występowania w danych scenach postaci o różnych rozmiarach (elfy są malutkie, a giganty ogromne) przedstawienia tych mniejszych są odpowiednio uproszczone, co nadaje całości poczucia ogromu oraz bardzo dobrze eksponuje różnice. W kontekście tego zabiegu można wskazać wadę objawiającą się w postaci mniejszej płynności owych scen, lecz nie jest to w moim odczuciu coś, co szczególnie rzuca się w oczy.

...nawet jeżeli przedstawiają proste sprawy.

Od strony muzycznej Hilda reprezentuje najwyższy poziom. Ścieżka dźwiękowa bezbłędnie wspiera budowanie klimatu, a przy tym operuje różnorodnymi brzmieniami. W serialu możemy wychwycić dźwięki, bądź tony, których raczej próżno szukać w tego typu produkcjach. Mówiąc o muzyce nie mogę nie wspomnieć o tym, że w Hildzie wykorzystano autentyczne utwory i wyśmienicie wkomponowano je w sceny. Nie występuje ich wiele, lecz kiedy się pojawiają, spełniają swoje zadanie i za każdym razem poruszają.

Aktorzy głosowi, zarówno brytyjscy jak i polscy, dobrze wywiązali się ze swojego zadania. Głosy brzmią dobrze i są dopasowane do postaci, lecz moim zdaniem to właśnie polski dubbing jest tym lepszym. Nie do końca potrafię sprecyzować dlaczego, aczkolwiek miałem wrażenie, że osoby, które podkładają głosy w wersji polskiej przekazują więcej emocji, bądź po prostu nie do końca odpowiada mi brytyjski akcent, kiedy serial mocno czerpie ze skandynawskiego folkloru. W kwestii owego aktorstwa głosowego nie bez znaczenia pozostaje fakt, że w angielskiej wersji postacie dziecięce są podkładane właśnie przez dzieci, bądź młodych nastolatków, a w wersji polskiej osoby dorosłe (zasadniczo niewiele starsze, aczkolwiek kilka lat różnicy robi swoje). Ostatnim znaczącym aspektem może być fakt, że w ogólnym odbiorze nasza wersja jest cieplejsza i żywsza, aniżeli brytyjska, która wypada spokojniej i bardziej stonowanie. Tak, czy inaczej obie są godne polecenia, to też jedynie od indywidualnych gustów zależy, który dubbing komu przypadnie do gustu.
Poszczególne przygody potrafią operować wokół różnych gatunków, czy stylistyk. Uświadczymy zarówno opowieści obyczajowe, czysto przygodowe, jak i takie osadzone w klimacie grozy.

Podsumowując Hilda jest dobrym serialem, jeżeli ktoś szuka umiarkowanie spokojnego, ciepłego seansu. Humoru wprawdzie nie brakuje, nie ma go w prawdzie zbyt wiele, lecz nadrabia tym, że wynika bezpośrednio z zaistniałych sytuacji oraz dynamik pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Serwowana opowieść jest interesująca, lecz należy przy tym pamiętać, że docelowego odbiorcę stanowią raczej młodsi widzowie. Innymi słowy jak najbardziej jest to dogodna pozycja do oglądania ze swoją pociechą, zwłaszcza, że serial nie bombarduje widzów odniesieniami do popkultury. Odbiór Hildy w społeczności jest dobry, by nie powiedzieć nadspodziewanie dobry, zwłaszcza, że osobiście nie spotkałem się z jego intensywną promocją. Świadczy o tym prężnie działający i obserwowany przez ponad 20000 użytkowników profil na Twitterze, liczne fanarty pojawiające się na przeróżnych stronach oraz fakt, że na urządzenia mobilne z oprogramowaniem IOS została wypuszczona gra bazująca na serialu. Krótko mówiąc sukces, który to zaowocował już tym, że zapowiedziano drugi sezon. Osobiście czekam z niecierpliwością.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Infinity Train – Recenzja

Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall . Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów. Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów.  Spogląda

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.