Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #8 (Forteca Hordy – przedpole oraz najniższe podziemia)
7 Mirtul 1312
Po tym jak wzeszło słońce ukazały nam się wciąż naprawiane obwarowania Targos. Chwilowo zagrożenie ze strony hordy zostało odparte, a posiłki miały zapewniony, w miarę naszych możliwości, przejazd. Byliśmy zmęczeni, to fakt, lecz nie zwlekaliśmy z poinformowaniem Ulbreka o naszych dokonaniach. Wielce się uradował na nasz widok, mimo, iż mieliśmy ze sobą kogoś tak niepokojącego jak Krogosh, który o dziwo zachowywał się do tej pory całkiem przyzwoicie, aż za bardzo. Czyżbym źle go oceniał? Być może był albo lepszą osobą niż się wydawał, albo też sprytniejszą niż wygląda i tylko czeka, aż opuszczę gardę w dogodnym dla niego momencie? Która, czy też żadna, z tych możliwości była prawdziwa nie był w stanie rzec, lecz wiedział jedno, nie ma co ryzykować.
Na miejscu Ulbrek poinformował nas, iż otrzymał wieści od swych zwiadowców Enneli i Brastona, iż zlokalizowali główną fortecę hordy w tym regionie. Jednocześnie dostojnik Targos wyszedł z inicjatywą i przedstawił nam śmiały plan. Mieliśmy udać się do tej dwójki i wraz z ich pomocą zinfiltrować twierdzę oraz doprowadzić do jej upadku, albo takich uszkodzeń, by ta nie miała możliwości przypuścić ataku na Targos. Trzeba mu było przyznać, iż śmiała była to wizja, oj śmiała. Na tyle śmiałą, iż poprosiłem o czas na odpoczynek i zebranie myśli przed podjęciem decyzji.
Prawdę mówiąc nie wiedziałem co o tym myśleć. Z jednej strony plan ten miał sens w tym, iż rzeczywiście jego powodzenie mogło przynieść zamierzony efekt. Z drugiej jednak pakowanie się w środek hordy było czystą głupotą, jeżeli nie samobójstwem. Widząc nietęgie miny pozostałych spytałem ich o przemyślenia oraz opinię na temat planu lorda.
Imizael przez długi czas milczała, aż wreszcie rzekła, iż nie ustąpi nawet jeżeli szanse na zwycięstwo są nikłe. Nie powiem spodziewałem się czegoś takiego po niej, lecz i tak mnie to zdziwiło.
Alla'Thara była w tej kwestii obojętna. Doprawdy nie potrafię jej rozgryźć. Z jednej strony nie wygląda na taką, która potrzebowałaby kogoś takiego jak my, a mimo to przystaje do nas. Zaprawdę niezbadane są wyroki bogów.
Deldon rzekł z kolei, iż jest gotowy na całkowite poświęcenie dla dobra misji. Jego jedynym celem jest powstrzymanie hordy, która pustoszy północ.
Elendilowi wizja walki z tak licznym wrogiem najwyraźniej nie była w smak. Stroił miny, narzekał. Wreszcie z rezygnacją przyznał, że za dużo już razem przeszliśmy, by nas tak po prostu zostawił z tym wyzwaniem samych. Zapewne w podjęciu takiej, a nie innej decyzji pomógł fakt, iż obiecałem mu całe złoto, które należałoby się mnie za to zadanie.
Zdanie Krogosha nie miało w sumie znaczenia, gdyż ja decydowałem o jego losie, lecz ten i tak zaproponował swoją metodę. Metodą tą miałoby być ubicie sporej liczby zielonoskórych, których on następnie by wskrzesił i napuścił na hordę. Chyba nie myślał, że pozwolę mu na tak daleko posunięte korzystanie z jego plugawej magii? A może mnie testował? To nie było wykluczone... Niemniej miałem już klarowną sytuację. Jutrzejszego dnia wyruszamy pod fortecę hordy.
8 Mirtul 1312
Dotarliśmy w umówione miejsce, gdzie spotkaliśmy Ennelię. Była ranna, lecz szybka interwencja Deldona postawiła ją na nogi. Wypytaliśmy ją co się stało i gdzie jest Braston. Okazało się, iż wpadli w zasadzę goblinów i Braston postanowił dać się złapać, by umożliwić jej ucieczkę. Rzekła, iż to zapewne przez sygnał z wierzy obserwacyjnej. Sygnałem tym miałyby być bębny wzywające oddziały goblińskich jeźdźców dosiadających worgów, a takiego przeciwnika nie można lekceważyć.
Udaliśmy się na mały rekonesans, by rozeznać się w pozycjach wroga oraz jego sile. Natrafiliśmy na goblińskich zwiadowców, którym towarzyszyły jakieś dziwne stwory, ni to goblin ni to człowiek. Coś jakby... półgoblin? Nigdy nie słyszałem o takich stworzeniach, lecz mimo to starliśmy się z nimi. Były zdecydowanie groźniejszymi przeciwnikami niż zwykłe gobliny.
Wróciliśmy do Enneli, która zdecydowała się poprosić nas o przysługę. Chodziło mianowicie o uwolnienie Brastona z rąk hordy. Kobieta wpadała w rozpacz. Był to okropny widok. Prawdę powiedziawszy nie wiedziałem co uczynić. Mogłem ją co najwyżej spróbować pocieszyć nic nie znaczącymi słowami. Wtem niespodziewanie zbliżyła się doń Alla'Thara. Kobiety spojrzały sobie w oczy i tylko to wystarczyło, by tamta się uspokoiła. Doprawdy nie rozumiałem co się stało, aż wreszcie Imizael uświadomiła mnie słowami: "To miłość. Tylko oraz aż.".
Nie trwało to długo, aż wprowadziliśmy w życie plan przedarcia się przez oddziały nieprzyjaciela. W pierwszej kolejności chodziło o pozbycie się bębnów alarmowych, czym też zajął się, nie bez problemów, Elendil przeprowadzając jednocześnie daleki zwiad. Następnie przypuściliśmy kilka szybkich szturmów na strażnice orków i goblinów, które bez wsparcia jeźdźców szybko traciły swą obstawę. Raz tylko mieliśmy problemy z jednym z takich punktów, bowiem nadzialiśmy się na jakiegoś starego orczego szamana ciskającego błyskawicami i posiadającego pod swoją komendą kilka lodowych trolli. Niemniej szybka interwencja Krogosha i Deldona zapobiegła poważnym stratom z naszej strony. Wreszcie przebiliśmy się do małej bramy prowadzącej do systemu jaskiń pod wzgórzem na którym była postawiona forteca.
Dostaliśmy się do środka, a szybki zwiad Elendila powiedział nam, iż na tym poziomie obozuje kilka goblińskich klanów, a właściwie ich części, gdyż większość była w polu. Był również jeden klan okrów. Nie zwlekając i wykorzystując fakt, iż wróg spał przypuściliśmy szybki i zmasowany atak. który przyniósł piorunujący efekt. W mgnieniu oka pozbyliśmy się dużej liczby przeciwników. Na nasze nieszczęście usłyszał to klan orków, który wraz z kilkoma jeźdźcami worgów zaatakowali. Udało nam się ich pokonać, lecz przypłaciliśmy to wieloma ranami. Wtedy to wpadł nam w ręce jakiś zabłąkany goblin, który łasił się i obiecywał informacje w zamian za trochę pajęczego truchła ze specjalnej odizolowanej pieczary. W sumie i tak szukaliśmy przejścia na górne poziomy, to też jednocześnie zbadamy tamten rejon i być może dowiemy się czegoś ciekawego.
Goblin dostał swego pająka i zdradził nam hasło dla strażnika pilnującego przejścia do jaskiń prowadzących na górny poziom. Niestety nie zabiliśmy tego ścierwojada w porę i wbił nam nóż w plecy ściągając swych ziomków. Widząc to Deldon zmienił swe ręce w pazury i jednym uderzeniem wydarł mu flaki. Z jego koleżkami poszło równie gładko. Udaliśmy się dalej.
Komentarze
Prześlij komentarz