Przejdź do głównej zawartości

Potwór Tygodnia #1: Demigis

Pierwszy potwór (jak i wiele kolejnych) powstał podczas zabawy kreatywnej stworzonej przez JessJackdaw, która w skrócie polega na tym by wylosować pokemona oraz klasycznego potwora z D&D i łącząc je stworzyć coś nowego. Ten konkretny jest połączeniem Blazikena oraz Rdzewiacza (Rust monster). Liczę na Wasze komentarze i pomysły jak można by go użyć na waszych sesjach.

Przed wami, pośród świeżego pogorzeliska spalonego lasu, stoi niespokojne stworzenie. Podobne jest do strusia, pokryte gęstymi piórami w odcieniach żółci, pomarańczu oraz intensywnych czerwieni. Od razu dostrzegacie żarzący się korpus, a z osadzonej na długiej szyi głowy z grubym dziobem obserwują was czarne punkciki oczu. Istota przystępuje z jednej wąskiej, długiej nogi na drugą, chwieje się lekko. Oto macie przed sobą Demigisa.
Ilustracja wykorzystana na potrzeby wizualizacji pomysłu stworzona przez Rae z bloga aggressively optimistic i przez nią udostępniona na moją prośbę. Link do oryginalnego posta z tą ilustracją.

Demigis jest ptasim stworzeniem podobnym do strusia, które swą nazwę zawdzięcza słynnemu pożarowi z miasta Dem, kiedy to kilka sztuk zmieniło je w kupkę popiołów. Bije od niej delikatny blask skrytego we wnętrzu gorąca. Dzieje się tak dlatego, że zupełnie jak w przypadku genasi ognia są one przeszyte tym żywiołem. Powstałe być może na skutek wystawienia na działanie surowej Magii lub pochodzące ze sfery żywiołu ognia owo ogniste ptactwo jest wielce urodziwe, a jego delikatne, mieniące się ognistymi refleksami pióra szczególnie cenione przez kolekcjonerów oraz magów. Cechy te sprawiają, że niezaznajomieni z nimi podróżni mogą znaleźć się w wielkim niebezpieczeństwie, bowiem Demigisy żywią się ogniem oraz ciepłem pochodzącym przede wszystkim z otoczenia, lecz w samoobronie lub w wyniku wielkiego głodu gotowe są pochłonąć to z ciał żywych istot.

Występują zazwyczaj na terenach aktywnych wulkanicznie, bowiem gorąca ława stanowi dla nich szczególnie cenne źródło pokarmu. Niemniej kierowane głodem mogą zapuszczać się w leśne ostępy pustoszone przez pożary, a niekiedy nawet do miast i innych siedzib rozumnych ras. Zdesperowany Demigis jest nawet w stanie samemu zaprószyć ogień celem wywołania pożaru, którym mógłby później zaspokoić swe pragnienie.

Co niezwykle ciekawe same w sobie stworzenia te nie są gorące w dotyku, a przynajmniej nie na tyle by doznać bezpośrednich poparzeń, lecz biada tym, którzy zranią je mieczem lub włócznią, a stoją zaraz obok. Otóż z ran takich wydobywać się będzie straszliwe gorąco, niekiedy wręcz pocznie buchać żywy ogień, który jest w stanie topić skały. Ciało uśmierconego Demigisa, o ile nie został on powalony za pomocą magii zimna lub czegoś podobnego, rozpada się uwalniając tym samym całe zgromadzone ciepło, co naoczni świadkowie, ci którzy przeżyli rzecz jasna, opisują jako podobny do wybuchu kuli ognistej. Z kolei w miejscu śmierci ptaka zostaje stygnąca sadzawka ławy lub podobnego materiału.

O pochodzeniu Demigisów ukuto wiele teorii oraz legend. Wedle co bardziej przesądnych lub prostych ludzi miałyby rodzić się w pobłogosławionych przez boga ognia wulkanach lub stanowić wysłanników jego woli, a przynajmniej tej dzikiej i destruktywnej części ich natury. Z kolei magowie i uczeni są bardziej skłonni ku teoriom, że pochodzą one z planu żywiołu ognia, są wynikiem magicznego eksperymentu z żywiołakami lub tworem powstałym po tym jak jajo większego ptaka zostanie nasączone przez surową magię, tak samo jak ma to miejsce niekiedy z genasi. Tak czy inaczej wedle świadectw dwójki młodych badaczy, którym udało się rzekomo zaobserwować ich proces rozmnażania miałby on wyglądać następująco:

Dorosły Demigis najpierw składa jajo w przygotowanym wcześniej lawowym gnieździe zapewniając tym samym swemu potomkowi stałe dostawy ciepła. Takie wysiadywanie trwać miało około dwóch tygodni, po czym młode wykluwa się i jeżeli jest to możliwe samodzielnie pożywia gorącem okolicznej lawy. Jeżeli jednak jest to niemożliwe wówczas jajo zabierane jest ze stygnącego gniazda i samo wyklucie następuje w lesie lub innym miejscu, gdzie może powstać pożar. Wówczas, zaraz po przyjściu na świat pisklęcia, rodzic dosłownie wysadza się na wzniecając tym samym ogromny pożar, który młode będzie mogło żywić się przez dłuższy czas.

Pomysły na wykorzystanie na sesji
  • Pióra Demigisa mogą być potrzebne do wykonania jakiegoś potężnego przedmiotu opartego o magię ognia lub do przeprowadzenia trudnego rytuału.
  • Któraś z postaci graczy może chcieć zapolować na takie stworzenie kierowana chęcią sławy lub wendettą po tym jak jeden z ptaków doprowadził do pożaru jej rodzinnego lasu.
  • Zdesperowany i głodny Demigis może napaść na krasnoludzką hutę lub miasto wzniecając pożar.
  • Okolica może mieć problemy z pożarami oskarżając kogoś o bycie podpalaczem, kiedy w rzeczywistości jest to sprawka żerującego Demigisa.
  • Wybraniec boga ognia może zostać obdarowany Demigisem jako osobistym wierzchowcem.

Potencjalne mechaniki
Kilka pomysłów na mechaniczną charakterystykę Demigisa:
  • Pochłanianie ognia i ciepła. Leczenie się poprzez akcję wchłaniania ognia. Z kolei użyte na żywej istocie może powodować obrażenia od zimna (wszak ciepło opuszcza ciało) lub obniżyć wartość statystyki odpowiedzialnej za wytrzymałość ciała bądź wywołać efekty zmęczenia czy osłabienia organizmu.
  • Wybuchowa śmierć. Kiedy ginie eksploduje ogniem. Analogia z kula ognistą jest chyba najbardziej obrazowa.
  • Plujące ogniem rany. Zadawanie obrażeń od ognia tym, którzy zranią Demigisa bronią kolną (kłutą) lub sieczną w zwarciu. Może to dotyczyć tylko postaci, która zaatakowała lub odnosić się do obszaru wokół Demigisa.
  • Niewrażliwość na ogień. Co zrozumiałe ogień i gorąco nic mu nie robią, a wręcz przeciwnie.
  • Chwiejność. Z uwagi na budowę swoich nóg, które mają sprawić, że będzie on tracił jak najmniej ciepła podczas poruszania się, może mieć trudności z utrzymywaniem równowagi i łatwo być przewracanym, przepychanym itp. W tym przypadku jest to inspiracja ptakami takimi jak czaple czy bociany.
Na koniec chciałbym raz jeszcze serdecznie podziękować Rae z bloga aggressively optimistic, która zgodziła się bym wykorzystał jedną z jej prac jako ilustrację dla mojego stworka. Zachęcam tym samym do sprawdzenia jej bloga oraz pozostałych obrazków. Kolejne podziękowania ślę zaś Jess z kanału JessJackdaw, bez której wiele z tych, mam nadzieję ciekawych istot, nie miałoby szansy powstać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Infinity Train – Recenzja

Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall . Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów. Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów.  Spogląda

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.