Sezon drugi Star vs The Forces of Evil został ogłoszony 12
lutego 2015 roku, a emisja pierwszego z 22 odcinków nastąpiła 11
lipca 2016. Ogólnie rzecz ujmując poziom serialu wyraźnie
podskoczył, zarówno od strony audiowizualnej, jak i fabularnej.
Wiele elementów przeciętnych, bądź słabych w sezonie pierwszym
zostało skutecznie poprawionych, lecz – niestety – pojawiły się
nowe problemy, których źródła należy się doszukiwać przede
wszystkim w niezdecydowaniu twórców względem tego, czym ma być
ich produkcja. Pełnym magii, niezobowiązującym sitcomem, czy też
serialem przygodowym opowiadającym konkretną i spójną historię.
I to od historii należałoby rozpocząć. Począwszy od
pierwszego odcinka widz raczony jest większymi, bądź mniejszymi,
porcjami informacji o rozgrywającej się w tle intrydze, jak również
o postaciach, zarówno tych pierwszo- i drugoplanowych. Ukazywane wydarzenia są wynikami działań konkretnych postaci, bądź
skutkami przeszłych zdarzeń, to też nie ma się wrażenia, iż
coś dzieje się bez przyczyny. Jest to o tyle istotne, gdyż
wreszcie kolejne epizody łączą się we wspólną całość, a
przynajmniej te skupione na fabule, gdyż nadal co jakiś czas
serwowany jest nam odcinek o wyraźnie pobocznym charakterze, co jest
wynikiem wspomnianego niezdecydowania twórców. I to właśnie
niniejsze epizody odstają od poziomu reprezentowanego przez te
skupione na fabule. Ta, w niniejszym sezonie, skupiona jest przede
wszystkim na magicznym treningu Star, wydarzeniach rozgrywających
się na Mewni oraz jej historii, jak również na życiu emocjonalnym
poszczególnych bohaterów. Ostatni wspomniany wątek został moim
zdaniem poprowadzony w bardzo naturalny sposób, to też nie mamy do
czynienia z sytuacją, w której to wątek romantyczny pojawia się
na siłę.
Zła strona Star? Jestem zdecydowanie na tak! |
Co się tyczy samych postaci, to te wreszcie stają się
interesujące oraz jest ich jeszcze więcej. Osobowość Star zostaje
pogłębiona poprzez targające nią emocje (w tym negatywne!)
wynikające m.in. z wątpliwości dotyczących jej przyszłości jako
królowej Mewni, z popełnianych przez nią błędów i odnoszonych
porażek, czy chociażby nie radzenia sobie z uczuciami. Niemniej
należy w tym miejscu wskazać na problem z konsekwencjami, a
dokładniej z częstym bagatelizowaniem ich przez świat
przedstawiony, co potrafi w niekorzystny sposób wpływać na
zaangażowanie emocjonalne widza.
Nie tylko Star podlega rozwojowi, gdyż dosięga on, w różnym
stopniu, innych postaci, takich jak Ludo, Marco (z jego postacią
wiąże się z resztą najbardziej znaczący przykład
niekonsekwencji, o którym to wypowiadali się już inni np. Odmówca
– narażacie się na spoilery – lecz ja przemilczę to w celu
uniknięcia zdradzania kluczowych elementów fabuły), Moon,
Glossaryck, Janna, Jackie oraz Miss Heinous. Uzupełnieniem tej
grupki jest cała plejada różnorodnych i oryginalnych postaci
pobocznych, zarówno tych pojawiających się osobiście, jak i
jedynie wspominanych np. dawne królowe Mewni.
W kwestii Eclipsy już od pierwszej wzmianki wie się, że na nich się nie skończy. |
Poprawa w aspektach wizualnych jest widoczna na pierwszy rzut oka,
gdyż przejawia się przede wszystkim w płynniejszym ruchu postaci.
Gesty i sposób poruszania pozbyły się sztywności, a zyskały na
naturalności, swoistej lekkości, jak również plastyczności,
czego najlepszym przykładem jest to, w jaki sposób Star tarmosi
swoje włosy. W kwestii przedstawiania postaci należy powiedzieć o rozszerzonej palecie emocji pojawiających się na ich twarzach oraz
ogólnie większej liczbie szczegółów. Dopełniają to różnorodne
i lepiej przemyślane kompozycje kadrów, które to, w połączeniu z
poprawioną motoryką postaci, stają się żywe i dynamiczne.
Zachowano występującą w pierwszym sezonie unikatowość projektów
pojedynczych osób oraz wszelkich innych istot, a wręcz pokuszono
się o stworzenie jeszcze większej ich ilości na potrzeby
konkretnych epizodów, co należy docenić. Elementy tła pozostały
równie szczegółowe, jak były, a do tego skutecznie stosuje się w
ich przypadku zabieg tzw. foreshadowingu, czyli dyskretnego
zapowiadania elementów, które w dalszej, bądź bliższej,
przyszłości zostaną wykorzystane. Całość dopełnia zwiększona różnorodność lokacji oraz stylistyk, w których osadzane
są odcinki, dzięki czemu podczas oglądania obce jest uczucie
znużenia.
Ahhh... Te włosy Star. |
Strona audialna może poszczycić się zapadającym w pamięć
soundtrackiem, zwłaszcza w takich odcinkach jak Ludo in the Wild,
Into the Wand, Page Turner, Bon Bon the Birthday Clown, Running with
Scissors, czy chociażby świetnym pod tym względem Face the Music.
A skoro o nim mowa, to należy serialowi oddać to, iż stworzone na
jego potrzeby piosenki są bardzo dobre, a niektóre jak np. Just
Friends wręcz świetne (aczkolwiek należy tutaj mieć na względzie
kwestię osobistych gustów). Efektów dźwiękowych jest więcej, a do
tego w przypadku wielu z nich wyczuwalna jest swoista przestrzenność,
co tylko dowodzi ile pracy w nie włożono. Głosy aktorów w lepszy sposób
oddają emocje postaci, zarówno dlatego, że mają ich więcej do
wygrania, jak i po prostu w odczuwalny sposób identyfikują się ze
swoimi postaciami.
Poziom humoru zdecydowanie się poprawił, co jest zasługą m.in. większej ekspresji pojedynczych postaci. |
Podsumowując drugi sezon Star vs The Forces of Evil jest dobrą
kontynuacją, która sprawnie wykorzystuje i rozwija podwaliny
stworzone w sezonie pierwszym, jednocześnie dodając do tego wiele
nowych elementów, jak rozbudowane życie emocjonalne bohaterów, czy
chociażby wielowątkową fabułę, lecz również garść nowych
problemów. Niedociągnięć rzucających pewien cień na całą
produkcję, lecz zdecydowanie nie przesłaniających jej licznych zalet
oraz mocnych stron, którymi są, przede wszystkim, postacie oraz
dynamika relacji między nimi, czy wysoka jakość wykonania
technicznego. Pierwszy sezon nazwałem wstępem, czym więc jest
sezon drugi? Rzekł bym, iż sprawnie napisaną, interesującą
opowieścią z wprawnie wplecionym humorem, lecz cierpiącą na
nieskrystalizowaną do końca wizję.
Komentarze
Prześlij komentarz