Wraz z najnowszymi odcinkami rozpoczęliśmy finał serialu. Sprawy się komplikują, nowe fakty wychodzą na wierzch, a ja mam kolejną porcję myśli, którymi chciałbym się z wami podzielić.
Spoilery!
Chwileczkę, czy ktoś właśnie umarł? |
Nie zacznę od głównego wątku fabularnego, a od czegoś co dla mnie osobiście nie jest najważniejszym elementem serialu, mianowicie romansów. W moim przypadku wątki miłosne nie są czymś intensywnie pożądanym, szczególnie jeżeli nie mają większego znaczenia w całej opowieści, nie rozwijają postaci albo są po prostu wrzucone na siłę. Przez wcześniejsze sezony motyw związków przewiał się, lecz był raczej dodatkiem, który wzbogacał relacje między bohaterami, a co bardzo ważne wszystko rozgrywało się naturalnie, swoim tempem.. Do połowy obecnego sezonu też tak było, lecz nie podoba mi się sposób w jaki zakończył się związek Star z Tomem. Brakowało mi w tym wszystkim troszeczkę więcej kontekstu bądź bardziej rozbudowanej podbudowy. Nie przeczę teraz, że zgrzyty oraz problemy nie pojawiały się do tej pory, ale ich wpływ wydawał niewielki. Być może mamy tutaj do czynienia z rozwiązaniem pod tytułem: kropla drąży skałę. Nie przeczę, że tak może być, ale przekonamy się o tym dopiero wraz z końcem serialu.
Scena w aucie była bardzo słodka i wydaje mi się mniejszym fanserwisem, aniżeli późniejsze zachowanie Star i Marco z zakładaniem rodziny dla małych jednorożców. |
Niemniej nie jest to zasadniczy problem jaki mam romantycznymi perypetiami. Otóż odnoszę wrażenie, że tego rodzaju wątków jest po prostu za dużo i poświęcane jest im za dużo uwagi, kiedy pozostało jeszcze sporo elementów fabularnych wartych rozbudowania oraz domknięcia. Do tego wszystkiego nie podoba mi się to, że wszystkie postacie dookoła mówią albo sugerują Star i Marco, iż powinni być razem. Oczywiście sygnały, że mają się ku sobie były już od pierwszego sezonu, lecz w chwili obecnej wydaje mi się to sztucznym pchaniem akcji ku temu konkretnemu rozwiązaniu, kiedy przez ten cały czas wątkom tego typu dawano czas. Właśnie dlatego razi mnie to tak bardzo. Dodajmy do tego to, że niektórych odcinków mogłoby spokojnie nie być, ponieważ nic sobą nie wnosiły do fabuły, rozwoju postaci ani świata przedstawionego. Zaznaczę jednocześnie, iż nie oznacza to, że serial przestał mi się nie podobać czy uważam go za zły, lecz trzeba powiedzieć sobie prosto w oczy co jest nie tak.
Szczerze mówiąc mroczne jednorożce są w moim odczuciu bardziej przerażające aniżeli Mina czy Meteora z 3 sezonu. |
By nie było tylko smutno trzeba rzec, że konsekwencje wydarzeń z trzeciego sezonu są obecne i mają zasadniczy wpływ na aktualne wydarzenia. Oczywiście występowały już one na samym początku czwartego sezonu. Jestem bardzo zainteresowany całym wątkiem mrocznych jednorożców oraz wymiarem magii. Co niezwykle istotne istnieje bardzo duża szansa, że Janna przytargała ze sobą jednego ze spaczonych jednorogów. Przypuszczam, żę fakt ten może mieć bardzo duże znaczenie w finale. Mam wrażenie, że ostatecznie to nie Mina ani Komisja będą największym zagrożeniem dla Mewni, a właśnie złe jednorożce czy mroczna magia w ogóle. Biorąc pod uwagę tytuł ostatniego odcinka nie jest wykluczone, że będziemy świadkami tego, jak Mewni zostanie odcięta od magii w celu powstrzymania nowego zagrożenia. Nie brakuje temu rozwiązaniu logiki oraz zasadności, a przy tym ma potencjał na bycie interesującym. Pozostaje jeszcze kwestia Toma, który najpewniej został na chwilę obecną uwięziony w wymiarze magii. Żywię nadzieję, że jest to wydarzenie, które w jakiś istotny sposób wpłynie na następne wydarzenia. W innym wypadku będę niepocieszony takim odstawieniem go na bok. Może właśnie coś się z nim stanie pod wpływem tej mrocznej magii? Kto wie. Mam jedynie nadzieję, że jego rozwój jako postaci nie zostanie zaprzepaszczony.
Ranny Firstborn jest moim zdaniem najsmutniejszym widokiem zaraz obok Eclipsy zabijającej Meteorę. |
No to teraz pozwolę sobie rzec: Wiedziałem! A na poważnie to byłem całkiem pozytywnie zaskoczony, kiedy okazało się, że Komisja jednak dopuściła się kolejnego spisku. Z kolei fakt, że pomiędzy Hekapoo, a resztą gromadki oraz Miną panuje raczej napięta atmosfera bardzo mnie cieszy, ponieważ nadaje całej sytuacji większej wiarygodności oraz sprawia, że cały ten wątek może skręcić w nieprzewidywalnym kierunku. Ogólnie rzecz biorąc cała Komisja jest dość specyficznym rodzajem postaci. Z jednej strony wiemy, że są oni nieśmiertelni, ale z drugiej po niektórych z nich widać, że nie wyciągają wniosków ze swoich poczynań. Osobiście jestem zdania, że nie jest to wynikiem słabego ich rozpisania jako postaci, a raczej konsekwencja tego kim są. Otóż ich długowieczność mogła na nich źle wpłynąć. Nie wykluczone, że z czasem ogarnęło ich przekonanie, że sami wiedzą co jest najlepsze dla świata. Stąd właśnie mogą nie chcieć przyjąć czyjegoś punktu widzenia. Wystarczy przywołać przykład wiekowego dziadka, którego nic nie skłoni do zmiany zdania. W końcu on jest tutaj najstarszy. Podobny mechanizm mógł zajść w przypadku członków Komisji. Spoglądając na to wszystko z szerszej perspektywy nie wykluczone, że obecne wydarzenia się pokłosiem sądu nad Eclipsą, kiedy to dowiedzieliśmy się o ich manipulacjach oraz zatwardziałemu przekonaniu o złu potworów oraz Królowej Ciemności. Osobiście jestem bardzo ciekaw tego w jaki sposób wątek Komisji zostanie zakończony, gdyż Hekapoo jest jedną z moich ulubionych postaci, jak również dlatego, że są postaciami uwikłanymi praktycznie w całą historię Mewni i jej mieszkańców. Jak teraz o tym myślę to szkoda, że bardziej nie rozwinięto postaci Omnitraxusa. Wydaje się być najbardziej płytkim z całej trójki.
Komentarze
Prześlij komentarz