Przejdź do głównej zawartości

Podsumowanie 4 kwartału 2018 roku wg Zormara

La tortue rouge / Czerwony żółw

Rodzaj: Film pełnometrażowy w technice 2D z elementami 3D.
Fabuła: Przedstawiona opowieść jest zasadniczo dość prosta, lecz to co ją wyróżnia na tle innych produkcji to brak dialogów. Otóż w niniejszym filmie nie pojawiają się wymiany zdań między bohaterami, a jedynie, w paru momentach, bliżej nie określone okrzyki. Owa prostota historii działa na jej korzyść, bowiem pozwala skupić się na tym co widzimy oraz skłania do refleksji, a to właśnie ona jest celem filmu. Skłonienie do myślenia, do zastanowienia się nad podstawowymi pytaniami oraz wartościami, wokół których operuje. Zasadniczo obok owych przemyśleń najważniejszym elementem tej produkcji jest wręcz medytacyjny, miejscami oniryczny, klimat.
Wizualia: Oprawa jest z jednej strony prosta, lecz nie prostacka. Cała stylistyka tego filmu, to jakimi barwami operuje, czy projekty postaci stworzone są tak, by były bardzo realne, ale i uniwersalne. Paleta kolorów jest stonowana, plastyczna, nastrojowa, a momenty, kiedy pojawiają się barwy o większym nasyceniu mocno zapadają w pamięć.
Audialia: Z oczywistego powodu o pracy aktorów głosowych nie można się wypowiedzieć, lecz to co robi muzyka jest wyśmienite. Ścieżka dźwiękowa idealnie podkreśla i buduje nastrój poszczególnych scen, jak i całości. Prowadzi widza przez opowieść i sprawia, że nie można się od niej oderwać. Tym co również należy pochwalić jest udźwiękowienie otoczenia, bowiem wiatr, czy szelest liści brzmi niezwykle wiarygodnie.
Opinia: Muszę przyznać, że film ten ocenić jest niezwykle trudno, bowiem jego siła, czyli emocje, które budzi, czy refleksje do których skłania, są zależne od dotychczasowych przeżyć oglądającego. Animacja ta jest tak uniwersalna, że może być rozpatrywana i interpretowana na tak wiele indywidualnych sposobów, że nie widzę sensu w przedstawianiu własnego. Niemniej jest to produkcja, która zasługuje jak najbardziej na uwagę i poświęcenie jej czasu.

Hilda

Rodzaj: Serial (Netflix) w technice 2D.
Opinia: O Hildzie wypowiadałem się już co najmniej dwa razy, po raz pierwszy w poprzednim podsumowaniu, a drugi w niedawnej recenzji, to też nie będę się zbytnio powtarzał, tylko rzeknę, iż jest to serial godny uwagi, zwłaszcza, jeżeli posiada się swoje własne pociechy.

Dishonored, The Tales from Dunwall (części 1-3)

Rodzaj: Seria animowanych (technika 2D) klipów, będących częścią kampanii reklamowej.
Fabuła: Historia przedstawiana w każdej z części jest inna, lecz wspólnie składają się na dość interesujące wprowadzenie do świata z gry Dishonored. Oglądający dowiaduje się czegoś ciekawego zarówno o samym świecie przedstawionym, głównie o sytuacji w jakiej ten się znalazł, jak również o szczególnie istotnych dla uniwersum postaciach, jak np. Outsider. Opowieści nie ma ostatecznie za dużo, lecz ta, którą przekazuje w ciągu tych kilku minut jest umiarkowanie zajmująca.
Wizualia: Niezwykle podoba mi się wykorzystanie odcieni szarości z pojedynczymi kontrastującymi kolorami, jak czerwień, czy neonowy błękit. Pod względem płynności nie jest najgorzej, szczególnie efektownie wykonano przejścia scen, podczas których zastosowano technikę polegającą na przeobrażenia się poprzez rozmycie jednego kadru w drugi.
Audialia: Efektów dźwiękowych nie ma za dużo, ale są w porządku. Głosu narratora przyjemnie się słucha.
Opinia: Raczej taka ciekawostka, nic wybitnego, ale jak ma się chwilę można z czystym sumieniem obejrzeć. Przede wszystkim interesujący i niezbyt często wykorzystywany pomysł.
Źródło: LINK

DuckTales / Kacze opowieści

Rodzaj: Serial telewizyjny w technice 2D.
Fabuła: Najnowsza wersja Kaczych Opowieści jest zasadniczo rebootem idealnym. Spełnieniem wszelkich oczekiwań, jakie fani mogą mieć względem tego typu seriali. Tym co błyszczy w tej animacji są postacie, zwłaszcza Sknerus, który de facto pozostał sobą, lecz niektóre z jego cech zostały tak wyeksponowane, iż z niesamowitą przyjemnością i satysfakcją śledzi się go na ekranie. Na szczególne uznanie zasługuje rozwinięcie postaci siostrzeńców, Dasi, Pani Dziobek, czy (o dziwo) Donalda. Wszyscy bohaterowie są na swój sposób sympatyczni oraz wielowarstwowi. Każdy ma swoje indywidualne cele, przekonania, obawy itd. Kiedy dodać do tego wszystkiego dobrze opowiedzianą, spójną historię pełną tajemnic, z zaskakującymi zwrotami akcji, czy łapiącymi za serce scenami nie mogło nie wyjść coś, czego nie śledzi się zarówno z ciekawością, jak i uhahaną mordką. Żarty i odniesienia to klasa sama sobie.
Wizualia: Już na pierwszy rzut oka można dostrzec, że całość bardzo mocno inspirowana jest stylistyką z komiksów. Świadczą o tym przede wszystkim tła przypominające swą fakturą papier, czy kolory wyglądające, jak spod prasy igłowej. Świetny zabieg zarówno od strony koncepcyjnej, jak i wykonaniu. Do tego wszystkiego projekty postaci są może i proste, ale niezwykle charakterystyczne, co sprawia, że niemożliwym jest pogubienie się w tym z kim mamy do czynienia. Bardzo dobra robota. Z kolei pod względem samej animacji jest dobrze, nie mam zastrzeżeń.
Audialia: Angielska obsada serialu jest po prostu genialna. Poziom aktorstwa głosowego jest ta wysoki, że aż nie wiem co mogę więcej o niem powiedzieć, chyba tylko tyle, że Sknerus w wykonaniu Tennanta jest absolutnie boski. Sprawdzałem polską wersję, ale oryginał jest tak dobry, że po prostu nie mógłbym oglądać inaczej niż w oryginale. Jednocześnie oznacza to, że nie jestem w stanie jakkolwiek wypowiedzieć się o robocie rodzimych dubbingowców. Pod względem udźwiękowienia i muzyki jest dobrze, nie wychwyciłem większych odchyłów w żadną że stron skali. A czołówka ma to coś, że jak już raz wejdzie ci do głowy to już nie wyjdzie.
Opinia: Cóż mogę powiedzieć? Chyba tylko tyle, że jest to świetny serial przygodowy, pełen najwyższej próby humoru oraz masy nawiązań zarówno do kinematografii, jak i popkultury w ogóle. Jeżeli ktoś kiedykolwiek lubił oglądać kaczki, to jest to pozycja obowiązkowa, a jeżeli tak nie było, to marsz oglądać! I to już! Nic przed tym nie usprawiedliwia.

Tangled: The Series / Zaplątani: Serial (część odcinków)

Rodzaj: Serial telewizyjny w technice 2D.
Fabuła: Zapoznałem się z kilkoma odcinkami, które opowiadają najważniejszą linię fabularną i muszę powiedzieć, że ta jest umiarkowanie ciekawa. Szkoda tylko, że przez większość czasu pozostawiona jest gdzieś tam w tle i dopiero pod koniec sezonu zostaje pełniej zarysowana. Pod względem charakterologicznym zdecydowanie najciekawszą postacią jest Varian, młody alchemik i wynalazca. Przede wszystkim dlatego, że przechodzi największą przemianę. Pozostałe postacie nie wyróżniają się jakoś specjalnie.
Wizualia: Wykorzystano mocno uproszczony styl, to też bohaterowie są raczej płascy i trudno o wielce skomplikowaną perspektywę, aczkolwiek same tła są zasadniczo umiarkowanie dopracowane. Projekty postaci pozostają w porządku, nie trafił się nikt, kto swoim wyglądem odstawałby, w którąkolwiek ze stron. Z kolei co do samej animacji to ta prezentuje się po prostu na niskim poziomie. Potrafi jeszcze się obronić w scenach spokojnych, bez akcji, lecz kiedy zaczyna się coś dziać, nie mówiąc już o walce, całość nie wiadomo dlaczego zwalnia. Starcia, czy sekwencje związane z zagrożeniem, powinny być szybkie i dynamiczne, a pozostają zwyczajnie powolne i ociężałe. Do tego wszystkiego bardzo prosta oprawa sprawia, że absolutnie na ma się wrażenia tego, że przedmioty i postacie na ekranie posiadają jakikolwiek ciężar.
Audialia: Tym, co skłoniło mnie do, przynajmniej minimalnego, zainteresowania się tą produkcją były pochodzące z niej utwory. Filmowi Zaplątani byli bardzo musicalowi i takaż sama sytuacja ma miejsce w przypadku serialu. Śpiewanych fragmentów jest sporo i wykonują je różnorodne postacie. Jak najbardziej dobrze się tego słucha. Pod względem dubbingu, czy udźwiękowienie z ogólnego punktu widzenia jest w porządku, bez szału, tak po angielsku, jak i polsku., ale po prostu ok.
Opinia: Osobiście uważam, że główny wątek fabularny jest na tyle interesujący, że można poświęcić mu trochę uwagi, lecz to by było tyle. W moim odczuciu lepszym pomysłem jest po prostu przesłuchanie piosenek.

Castlevania (sezon 1 i 2)

Rodzaj: Serial (Netflix) w technice 2D (stylizowany na anime) z elementami 3D.
Fabuła: Tym, czym stoi owa adaptacja gier z serii Castlevania, są interesujące i różnorodne postacie po obu stronach konfliktu ludzie kontra Drakula i jego hordy. Każdy z bohaterów jest inny, posiada swoje własne motywacje, cele, umiejętności i charakter. Troszeczkę szkoda, że rozwinięto pod względem charakterologicznym tak mało krwiopijców, lecz tych nielicznych, których to spotkało naprawdę dobrze się ogląda. Z jednej strony fabuła pozostaje prosta, zwłaszcza od strony nie wampirzej, aczkolwiek w intrygujący, nie przegadany sposób buduje solidne podstawy pod dalszy rozwój uniwersum. Warto nadmienić, że sekwencje akcji są dobrze poprowadzone zarówno od stron choreografii, jak i tego, że po części jest to sposób na dokładanie kolejnych cegiełek do mentalnej konstrukcji konkretnych bohaterów. Przy czym pozostają dość mocno dawkowane, przez co ich ilość nie jest przytłaczająca, co całej produkcji nadaje specyficznego tempa oraz nastroju.
Wizualia: Animacja w tej produkcji nie należy do najpłynniejszych, lecz jest przede wszystkim spójna, przez co bardzo szybko można się przyzwyczaić do jej tempa. Jeżeli miało się już do czynienia z anime, bądź produkcjami tym stylem inspirowanych, to nie powinno być problemów. Tym, co zasługuje na uznanie jest szczegółowość lokacji, zwłaszcza w sezonie drugim, oraz projekty postaci. Te są różnorodne, dopracowane i przemyślane, nawet w przypadku postaci drugoplanowych, które nie mają de facto dużej roli na ekranie, a to należy pochwalić. Należą do nich przede wszystkim generałowie wampirów, którzy reprezentują różne kultury. Z kolei całościowa kreacja protagonistów, jak i samego Drakuli jest wyśmienita. Na koniec należy zaznaczyć, że Castlevania jest brutalna, krwawa oraz, realistyczna w kresce. Do tego wszystkiego nie nadużywano efektów świetlnych, więc nie występuje nielubiane przeze mnie przeładowanie efektami, które przesłaniają właściwą akcję.
Audialia: Udźwiękowienie jest zrobione dobrze, raczej nie wyłapałem niedociągnięć w tym względzie. Soundtrack trzymał równy, dobry poziom. Nic nadzwyczajnego, lecz odpowiednio klimatycznego. Z kolei pod względem dubbingu wypada bardzo dobrze, oczywiście jeżeli mówimy o angielskim, bowiem nasz rodzimy prezentuje się bardzo nierówno. Część naszych aktorów .dobrano do postaci bardzo dobrze Przekonująco wypadają przede wszystkim: Belmonta, Alukarda, Draculę w pierwszym sezonie, czy Bodbranda w drugim, lecz niektóre głosy straszliwie nie pasują, zwłaszcza mam tutaj na myśli Carmillę, czy większość postaci w podeszłym wieku. Miejscami też nie domaga gra aktorska rodzimych dubbingowców. Z kolei w przypadku wersji angielskiej niektóre kwestie mogą wydawać się wypowiadane trochę za cicho.
Opinia: Seria pozostaje, jak na razie, pozostaje dość krótka, aczkolwiek jest warta uwagi. Szczegół nie ze względu na wykonanie techniczne. Osobiście polecam, ale tylko w wersji angielskiej (swoją drogą ciekawe, czy jest dubbing w języku bałkańskim? To by mogło być dobre).

Spider-Man: Into the Spider-Verse / Spider-Man: Uniwersum

Rodzaj: Film animowany o mieszanej stylistyce wykonany techniką komputerową.
Fabuła: Opowieść zaserwowana w tym filmie to nic innego, jak origin story, lecz świetnie poprowadzone. Twórcy nie kryją się z tym, że opowiadają o kolejnym Spidermanie, ba wręcz przeciwnie i wielokrotnie żartują sobie z tego ogranego motywu. Zaraz obok dobrze skonstruowanej i opowiedzianej historii, która nie traktuje widza jak idioty, stoją postacie. Spiderludzie są ciekawi, różnorodni, barwni i zabawni. Uświadczymy kreacje zarówno traktujące się bardzo na serio, jak i te jadące troszeczkę po bandzie. Niemniej nikt nie jest pominięty w tym filmie i dostaje przynajmniej jedną dedykowaną sobie scenę. Na koniec warto wspomnieć o tym, że naprawdę porządnie rozpisane tutaj antagonistów. Oczywiście zdarzają się tacy przedstawiania bez motywacji, lecz w przypadku tych głównych zadbano przynajmniej o krótkie zarysowanie sensownych motywacji.
Wizualia: O mój Boże ten film pod względem wizualnym to istna perełka. Absolutnie najlepsza rzecz jaką widziałem w tym roku. Wymieszane stylów animacji daje fenomenalne efekty, na które nie można się napatrzeć (po części też dlatego, że miejscami film pędzi jak gepard na sterydach). Jakby tego było mało wszystko zanurzone zostało w komiksowym sosie i ukazane za pomocą świetnej palety barw. Jest neonowo, czasami nawet bardzo, przez co nie da się tej animacji pomylić z niczym innym. Jedyną rzeczą, na jaką można się skarżyć, jest miejscami płynność animacji, aczkolwiek osobiście tego nie dostrzegłem, a to coś znaczy, bowiem jestem dość mocno wyczulony w tym aspekcie technicznym.
Audialia: Ścieżka dźwiękowa jest wręcz wypchana licencjonowaną muzyką z wokalem, co może działać zarówno jako zaletą, jak i wad, ponieważ odniosłem wrażenie, że niekiedy lepiej działałoby coś symfonicznego. Niemniej jest pod tym względem dobrze, a miejscami wręcz genialnie. Mam tutaj na myśli zwłaszcza sceny z Prowlerem, którego motyw z przewijającym się rykiem jest fenomenalny i wywołując ciarki na plecach. Na koniec dodam, że polski dubbing jest dobry i ani razu nie kuł mnie uszy.
Opinia: Genialny film, cóż mogę więcej powiedzieć? Chyba tylko tyle, żeby korzystać z okazji i iść do kina póki nadal go puszczają. Nie polecam jedynie osobom, które mogą cierpieć na epilepsję. Wówczas może być ciężko.

Mniejsze rzeczy warte uwagi:


The tree

Opinia: Pięknie wykonana opowieść tak o rodzicielstwie, marzeniach i stracie.
Źródło: LINK

Best Friend

Opinia: Świetny kawałek animacji w interesujący sposób łączący motyw przyjaźni i uzależnienia.
Źródło: LINK

Ready As I'll Ever Be - Star vs the Forces of Evil fan animatic

Opinia: Jako fanowi SvTFoE owy klip niezwykle przypadł do gustu, ba wręcz poruszył. Szczególnie spodobała mi się przedstawiona w nim idea, którą szczerze mówiąc chętnie zobaczyłbym we właściwym serialu. Ujęła mnie wykorzystana paleta barw.
Źródło: LINK

Cyberslav

Opinia: Ów trailer zainteresował mnie przede wszystkim zaprezentowanym konceptem cyberpunkowych wojowników w klimatach mocno inspirowanych kulturą rosyjską? Sam nie wiem dlaczego, ale według mnie to jak najbardziej działa i ma potencjał. Będę śledził kolejne zapowiedzi.
Źródło: LINK

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Infinity Train – Recenzja

Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall . Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów. Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów.  Spogląda

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.