- Nie mam żadnej motywacji. - powiedziałem.
- Niech pan pomyśli o pracy. Przyszłości... - rzekła niemal.
- Jeżeli miałbym myśleć o przyszłości to wolałbym się zabić. - odparłbym. - Wiem co jest na końcu mej drogi. Śmierć. Nie myślę więc o przyszłości, by nie zamienić radości codziennego nią podążania na bezsensowne dążenie do wyimaginowanego celu.
Moja skorupa została naruszona. Z jego wnętrza wypływać zaczyna kącikiem mego lewego oko to, co winno być pogrzebane, zapomniane. Sączy się i serce mi ściska, gardło osusza. Demon się we mnie budzi.
Idę chodnikiem wzdłóż ulicy długiej. Z rany w mej skorupie sączy się rozpacz. Mija mnie samochód. Jeden drugi. Demon chce bym rzucił się pod jeden z nich. Zaciskam dłonie w pięści. Siłą woli zamykam go, tłamszę, wyzbywamy się go.
Skorupa powoli zasklepia się. Powraca spokój. Ciężar z serca spada.
Wsiadam do cuchnącego starego wagonu pociągu REGIO. Piszę tę oto notkę. Przypomnienie i przestrogę.
Komentarze
Prześlij komentarz