1 Kythorn 1312
Odnaleźliśmy poszukiwane przez nas wejście. Nie było to trudne biorąc pod uwagę obecność fomoriańskich gigantów ustawionych w for-macji. W samym centrum grupy dostrzegliśmy illithida rozglądającego się uważnie po okolicy. Zapewne w poszukiwaniu zagrożenia, które wywabiło ich z leża. Najwyraźniej nas za nie nie uznał, co chwilę później przypłacił żywotem. Niestety nawet po ukatrupieniu psionika jego wpływ nie ustąpił, a służący mu niewolnicy rzucili się do ataku. Ruchy ich były ociężałe, mentalna kontrola zdusiła w nich jakiekolwiek instynkty, przez co walka była niechlubną koniecznością. Mogliśmy wprawdzie jedynie ich okaleczyć i zostawić, czym oszczędzilibyśmy trochę czasu, lecz jednocześnie skazalibyśmy tych nieszczęśników na powolną agonię. Dlatego też rozprawiliśmy się z nimi szybko, uwalniając tym samych ich dusze od dalszej służby.
Po drugiej stronie przejścia spotkało nas chłodniejsze powitanie. Tym razem nie były to już giganty, a jedynie kontrolowane drowy oraz duergarowie. Walka poszła równie sprawnie jak wcześniej, czego zasługą było błyskawiczne zasieczenie dowodzącego łupieżcy. W swych ostatnich słowach bełkotał coś o intruzach oraz Starszym Mózgu. Ze strzępków informacji pozyskanych tą drogą oraz wiedzą z magicznych studiów Eldillora udało nam się wywnioskować, że chodzi o coś w rodzaju nadrzędnego umysłu illithidów sprawującego władzę nad całą placówką. Zapewne to też jego moc odcięła nam drogę ucieczki, gdyż przejście z którego skorzystaliśmy zamknęło się na głucho.
Mieliśmy już ruszać dalej, lecz zatrzymał nas czarownik. Rzekł, iż najpewniej ma sposób na zmylenie strażników, a tym samym ułatwienie sobie przeprawy. Zapewne illithidzi byliby w stanie wykryć naszą obecność za pomocą swych mentalnych umiejętności, lecz teraz, kiedy panuje zamieszanie spowodowane naszym wtargnięciem, będzie to utrudnione... a gdyby tak utrudnić im to jeszcze bardziej? Niewyklu-czonym jest, że niewolnicy stanowią również pewnego rodzaju przekaźnik, dzięki któremu ich panowie mogą obserwować dany obszar. Zatem, co by się stało, gdybyśmy byli niewidzialni? Otóż stali by się nie tylko głusi, ale i ślepi na naszą obecność.
Co jak co, ale elf pokazał właśnie, że ma głowę nie od parady. Szkoda tylko, że bywa taki niecierpliwy, a i być może również zbyt ufny wobec istot które przyzywa. Niemniej poparliśmy jego pomysł na co ten rzucił odpowiedni czar i już po chwili wszyscy byliśmy niewidzialni. Przydatna rzecz, lecz i kłopotliwa, gdyż nie widzieliśmy siebie nawzajem, co przez pewien czas przeszkadzało, ale w końcu udało nam się zachowywać odpowiednie odstępy.
Forteca illithidów była istnym labiryntem. Wszędzie pełno odnóg, czy ślepych zaułków. Do tego dochodziły jeszcze przeklęte golemy rozpylające jakiś gaz przytępiający umysł. Niemądrym więc było trzymać się blisko nich.
Wreszcie nasze błądzenie przyniosło skutki, mianowicie znaleźliśmy nasz cel. Stary Mózg. Zamknięta w szczelnym szklanym słoju masa mózgowa była zaprawdę odrażającym widokiem. Wokoło oczywiście poustawiane był straże. W chwili kiedy byliśmy już naprawdę blisko zorientował się, że nie jest sam, co obwieścił mentalnym komentarzem rozbrzmiewającym w naszych umysłach. Próbował nas przekonać, że nasze działania są bezcelowe, lecz to właśnie jego bezcelową paplaninę przerwał brzęk rozbijanego szkła. Za procederem tym stała oczywiście Alla'thara, która dzierżąc swój Kieł bez problemu przebiła się do miękkiej tkanki, którą to z kolei palił spływający po klindze kwas. Przez pomieszczenie rozeszła się fala mentalnej energii przeszkadzająca w myśleniu. W ostatniej chwili zdaliśmy sobie sprawę, że niewolnicy rzucili się do ataku, a także zmaterializowali się illithidowie. Bombardowali nasze umysły swymi psionicznymi atakami, lecz na ich nieszczęście Alla'thara kończyła właśnie żywot ich cennego nadzorcy, a jeszcze do tego nagle za ich plecami pojawiło się coś, co poczęło skręcać ich oślizgłe cielska. Skumulowana masa powietrza o humanoidalnym zarysie szybko i metodycznie wyciskała z nich życie. Z niewolnikami poszło szybciej niż ostatnio, gdyż mentalna kontrola osłabła tworząc jeszcze większe zamieszanie. Uporawszy się ze wszelkim zagrożeniem w pomieszczeniu ruszyliśmy szukać wyjścia.
Kolejne przejście odnaleźliśmy na wschód od komnaty z mózgiem. Co ciekawe bronił go jeszcze jeden łupieżca, lecz nie trzeba go było długo przekonywać, by dla swego dobra zszedł nam z drogi. Jak szybko usłyszał te słowa, tak szybko się ulotnił.
Prawdziwa niespodzianka oczekiwała na nas po drugiej stronie. Otoczyły nas bowiem żywiołaki ziemi, a bezpośrednio przed nami oczekiwało kilkoro czerwonych czarnoksiężników. Najpewniej zaalarmowała ich twórczyni driderów. Jedynym radosnym dla nas elementem tego spotkania był zacumowany na klifie statek Oswalda. Słyszeliśmy jak jeden z czarnoksiężników grozi gnomom, to też nie było na co czekać tylko przystąpić do walki.
Alla'thara oraz Imizael zajęły się żywiołakami, a ja wraz z Eldillorem oraz Elendilem zaatakowaliśmy samych magów. Deldon w tym samym czasie począł przywoływać swoje błyskawice. Niestety nie miałem tyle szczęścia, co strzały, czy przywołańcy i nie dotarłem do magów. Drogę zagrodziły mi bowiem harpie zlatujące się ze wszystkich stron. Na całe nasze szczęście czarnoksiężnicy byli na tyle zaskoczeni nowymi wrogami, czy raniącymi ich ciało strzałami, że nie mogli skupić się na czarowaniu. W tym samym czasie udało mi się wybić większość harpii, a dziewczyny odesłały żywiołaki na ich plany egzystencji. Zajęcie się magami było już tylko formalnością.
Komentarze
Prześlij komentarz