Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2018

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #29 (Kuldahar)

7 Kythorn 1312 Zebranie wszystkich do drogi nie było proste. Nie przeminął bowiem nawet jeden pełny dzień od naszej tragedii. Można, by rzec, iż ciało Elendila nie zdążyło jeszcze ostygnąć. Prawdę powiedziawszy mnie samemu również nie było śpieszno, by powrócić na pole waki. Niezwykłe stwierdzenie biorąc pod uwagę czas jaki poświęciłem niezliczonym bitwom i potyczkom. Tym, co ruszyło moją dupę z miejsca były spojrzenia ludzi. Pełne strachu, nadziei oraz beznadziei oczy wszystkich tych, którym nie dane było w porę opuścić Kuldahar, jak również przetrwać najazd Yuan-ti. Zaprawdę mogli uważać się za szczęśliwców, lecz daleko im do takich było. Widmo nieuniknionej zagłady, straszliwego wroga, a teraz również śmierć jednego z tych, którzy mieli ich uratować oplatały im serca strachem i kontrolowały myśli. Tym bardziej musieliśmy dać im nadzieję, której sami, jak się zdawało, nie mieliśmy.  Zacząłem zakładać rynsztunek tak głośno, że nie byłoby w Kuldahar nikogo, kto nie usłyszałby ud

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #28 (Oko Smoka)

6 Kythorn 1312 Śmierć Elendila wstrząsnęła nami. Wprawdzie byliśmy już świadkami odejścia jednego z kompanów, lecz Krogosh nie był nigdy kimś takim w pełni. On podróżował z nami nie z własnej woli. Z kolei Elendil sam dokonał tego wyboru... i zapłacił za niego najwyższą cenę. Ja, Imizael oraz Deldon przyjęliśmy to ze względnym spokojem. Naszymi sercami zawładnął smutek, lecz byliśmy świadomi ryzyka i konsekwencji naszych działań. Lata spędzone w boju nauczyły mnie jak sobie radzić z takimi sytuacjami. Prowadziłem do walki wielu towarzyszy broni. Wielu z nich poległo, lecz sprawy zawsze były doprowadzane do końca, co nadawało ich śmierci sens, a poświęceniu wartość. Zwycięstwo przepełnione smutkiem, winą i żalem. Imizael przeżywała śmierć Elendila w sposób podobny do tego, jak czynią ludzie w podeszłym wieku. Innymi słowy nauczyła się z tym żyć. Żyć ze świadomością straty, ze smutkiem i pewnego rodzaju brzemieniem. Bywają chwile, iż zastanawiam się, czy rzeczywiście elfic

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #27 (Oko Smoka)

5 Kythorn 1312 W chwili zejścia na 2 poziom jaskiń Deldon oraz Eldillor wzdrygnęli się. Zapytani o przyczynę powiedzieli, że to miejsce aż kipi magiczną energią. Jako przyczynę takiego stanu rzeczy podali np. możliwą obecność świątyni, czy laboratoriów magicznych. Innymi słowy najpewniej przyjdzie nam się tutaj mierzyć z kapłanami oraz czarownicami Yuan-ti jak ta, którą spotkaliśmy u wejścia do Oka. Ostrożnie ruszyliśmy dalej.  W naszych poszukiwaniach wyruszyliśmy w pierwszej kolejności na zachód. Po drodze trafiliśmy na kilka czarownic i kapłanek Yuan-ti, lecz najwidoczniej jeszcze się nie zorganizowały, gdyż były albo same, albo w liczących zaledwie parę osobników grupkach. Nic z czym byśmy sobie szybko nie poradzili. Głębiej w jaskini natrafiliśmy na coś w rodzaju gniazda, czy też może wylęgarni, bowiem pod ścianami ustawione były wielkie jaja i roiło się tam od histachii. Nathaniel W czasie dalszej wędrówki na południe doszło do niespodziewanego spotkania. Oto bo

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #26 (Oko Smoka)

5 Kythorn 1312 Poszukiwania odpowiedniego mechanizmu nie zajęły nam dużo czasu. Przełącznikiem okazało się koło zamontowane przy stole do rozrywania. Zaprawdę niemiły widok. Martwiło nas jednakże to, iż więzień rzekł nam, że mają doń zamontowany alarm, który ściągnie nam na głowę wrogów. Niestety nie znaleźliśmy po drodze najmniejszej wskazówki jakby można to obejść, więc ostatecznie postanowiliśmy zaryzykować. W ostatecznym rozrachunku rzec muszę, iż nie było to posunięcie, które wiązałoby się z jakimiś znaczącymi konsekwencjami. Jaszczuroludzi i Yuan-ti pojawiło się stosunkowo niewielu, więc nie otrzymaliśmy poważnych ran. Nheero Wśród więźniów, których uwolniliśmy, znaleźliśmy tego, który nam pomógł. Niejakiego Nheero. Opowiedział nam o tym jak to jest badaczem Yuan-ti oraz o tym w jaki sposób został porwany (sam się zgodził). Poprosił nas jednak o odnalezienie swojego kompana, Mandala, któremu to udało się zbiec. Rzekliśmy mu, iż postaramy się go odnaleźć wedle naszyc

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #25 (Oko Smoka)

4 Kythorn 1312 Podróż przez ośnieżone góry była ciężka i niebezpieczna. Być może niebezpieczniejsza od większości inteligentnych przeciwników, którym stawiliśmy czoła. W chwili obecnej przygotowujemy strawę i grzejemy przemarznięte kości. Na całe szczęście Deldon znów udowodnił, że jest niezastąpionym kompanem, bowiem swą magią chronił nas przed przeraźliwymi wichrami Doliny. Prawdę powiedziawszy im dłużej trwa ta podróż tym wyraźniejsze mam przeczucie, że coś, czy raczej ktoś w naszej kompanii niezbyt dobrze wpływa na morale. Tym kimś jest Eldillor. Pojmuję jego stratę, sam bowiem w niezliczonych potyczkach i bitwach traciłem towarzyszy broni, lecz ja nauczyłem się to akceptować. Pogodziłem się z tym. Z Eldillorem jest zaś inaczej. Nie wygląda on na kogoś, kto kiedykolwiek wcześniej zmierzył się z takim żalem i bólem. Jest wprawdzie młody jak na elfa – tak przynajmniej wnoszę po jego usposobieniu oraz tym, jak odnosi się do Imizael. Z szacunkiem należnym starszym od siebie

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #24 (Kuldahar)

3 Kythorn 1312 W Kuldahar zapanował spokój. Wprawdzie nie sielankowy, czy jednoznacznie radosny, ale ostatecznie pogodny. Oto bowiem najazd Yuan-Ti ze Smoczego Oka i ich sojuszników z dalekiego Chult został odparty za naszą sprawą. Mogliśmy czuć się dumni z tego osiągnięcia i część z nas zaprawdę taka była. W głównej mierze mam tutaj na myśli Alla'tharę, która podczas trudów naszej podróży trochę się otworzyła. Napomykała czasami o wspomnieniach z dawnych lat, o podróżach i kłopotach. Wspierała ją w tym Imizael, która z tego co się zdawało musiała mieć, przynajmniej w pewnym stopniu, zbliżone przeżycia. Do tego wszystkiego Elendil dbał o to, by obie nie popadały w ponure myśli. Jak do tej pory chyba tylko on jedyny cieszył się niegasnącym optymizmem. Korzystał z każdej chwili i nie zawracał sobie głowy złymi scenariuszami, które mogły nas spotkać. Zazdroszczę mu trochę. Przez całe swoje życie wypełniałem rozkazy, dążyłem do jasno określonych celów. Tak jak w tej chwili, do p

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #23 (Kuldahar, dżungla Chult i świątynia Yuan-ti)

2 Kythorn 1312 później Kuldahar O Yuan-ti krążą opowieści po większości krain, lecz zwykle traktowane są jako legendy. Ba, wręcz mity o stworach będących krzyżówką człowieka i węża. Niemniej wszystkie one tyczyły się albo czasów tak dawnych, że jedynie najstarsze kroniki o nich wspominają, albo też dalekiego południa, krainy Chult leżącej jeszcze dalej niż Calimport. W krainach północy przypomniały o swej obecności trzy dekady temu, kiedy to grupka zapomnianych już z imion poszukiwaczy przygód ocaliła Kuldahar przed widmem zagłady. Oto jednak tego oto dnia dowiodły, że nie wybito ich, że żyją po dziś dzień w głębokich jaskiniach wulkanicznej góry obłożonej mianem Smoczego Oka. Już u samego wylotu przełęczy natknęliśmy się na pierwszych z nich. Ciała ich były mieszanką węża i człowieka z większymi proporcjami tego pierwszego. Obdarzone twardymi łuskami w większości wypadków gardziły zbroją, zaś dzierżone przezeń zakrzywione miecze i łuki odznaczały się pieczołowitym wykonaniem.