7 Kythorn 1312 Zebranie wszystkich do drogi nie było proste. Nie przeminął bowiem nawet jeden pełny dzień od naszej tragedii. Można, by rzec, iż ciało Elendila nie zdążyło jeszcze ostygnąć. Prawdę powiedziawszy mnie samemu również nie było śpieszno, by powrócić na pole waki. Niezwykłe stwierdzenie biorąc pod uwagę czas jaki poświęciłem niezliczonym bitwom i potyczkom. Tym, co ruszyło moją dupę z miejsca były spojrzenia ludzi. Pełne strachu, nadziei oraz beznadziei oczy wszystkich tych, którym nie dane było w porę opuścić Kuldahar, jak również przetrwać najazd Yuan-ti. Zaprawdę mogli uważać się za szczęśliwców, lecz daleko im do takich było. Widmo nieuniknionej zagłady, straszliwego wroga, a teraz również śmierć jednego z tych, którzy mieli ich uratować oplatały im serca strachem i kontrolowały myśli. Tym bardziej musieliśmy dać im nadzieję, której sami, jak się zdawało, nie mieliśmy. Zacząłem zakładać rynsztunek tak głośno, że nie byłoby w Kuldahar nikogo, kto nie usłyszałby ud