2 Kythorn 1312 później
Kuldahar
O Yuan-ti krążą opowieści po większości krain, lecz zwykle traktowane są jako legendy. Ba, wręcz mity o stworach będących krzyżówką człowieka i węża. Niemniej wszystkie one tyczyły się albo czasów tak dawnych, że jedynie najstarsze kroniki o nich wspominają, albo też dalekiego południa, krainy Chult leżącej jeszcze dalej niż Calimport.
W krainach północy przypomniały o swej obecności trzy dekady temu, kiedy to grupka zapomnianych już z imion poszukiwaczy przygód ocaliła Kuldahar przed widmem zagłady. Oto jednak tego oto dnia dowiodły, że nie wybito ich, że żyją po dziś dzień w głębokich jaskiniach wulkanicznej góry obłożonej mianem Smoczego Oka. Już u samego wylotu przełęczy natknęliśmy się na pierwszych z nich. Ciała ich były mieszanką węża i człowieka z większymi proporcjami tego pierwszego. Obdarzone twardymi łuskami w większości wypadków gardziły zbroją, zaś dzierżone przezeń zakrzywione miecze i łuki odznaczały się pieczołowitym wykonaniem.
W krainach północy przypomniały o swej obecności trzy dekady temu, kiedy to grupka zapomnianych już z imion poszukiwaczy przygód ocaliła Kuldahar przed widmem zagłady. Oto jednak tego oto dnia dowiodły, że nie wybito ich, że żyją po dziś dzień w głębokich jaskiniach wulkanicznej góry obłożonej mianem Smoczego Oka. Już u samego wylotu przełęczy natknęliśmy się na pierwszych z nich. Ciała ich były mieszanką węża i człowieka z większymi proporcjami tego pierwszego. Obdarzone twardymi łuskami w większości wypadków gardziły zbroją, zaś dzierżone przezeń zakrzywione miecze i łuki odznaczały się pieczołowitym wykonaniem.

Czym prędzej udaliśmy się wyprzeć Yuan-ti z Kuldahar, co okazało się nadspodziewanie proste, gdyż najeźdźcy rozdzielili się na małe grupki i rozpierzchli po mieścinie. Wybicie ich było tylko kwestią czasu. Podczas naszego kontrnatarcia przetrząsnęliśmy wszystkie domy w poszukiwaniu ocalałych. Natrafiliśmy między innymi na Sheemisha, tutejszego kowala, wraz z jego ojcem Conlanem oraz krasnoluda noszącego miano Gerbash. Pierwszy z nich szukał magicznych przedmiotów w ruinach wieży niegdysiejszego czarodzieja Kuldahar, niejakiego Orricka zwanego Szarym. Pomogliśmy mu co opłaciło się w postaci kilku magicznych zwojów. Z kolei Gerbash odpierał atak Yuan-ti na swój magazyn i poniósł wówczas rany. Na jego szczęście Deldon nie poskąpił mu swej magii i jednym zaklęciem postawił na nogi.

Chult
Przejściu przez portal towarzyszyło dziwne uczucie podobne do zanurzeniu się w wodzie, lecz to porównanie i tak nie jest w stanie w pełni oddać tego doświadczenia. Niemniej dotarliśmy na miejsce w jednym kawałku. Staliśmy na podwyższeniu, z którego jak okiem sięgnąć rozpościerał się gęsty, tropikalny las. Od pierwszej chwili ciężkie, parne i gorące powietrze poczęło dawać się nam we znaki. Ku naszemu szczęściu Deldon z pomocą swych mocy osłonił nas przed zgubnymi siłami tego miejsca, lecz równocześnie zalecił pośpiech i ostrożność, gdyż taka pogoda mogła zwiastować między innymi jakieś zapadliska.

W pobliżu świątyni udało nam się podkraść do grupki nowicjuszy i kapłana, który tłumaczył im rytuały. Wedle tego co udało nam się podsłuchać strażnicy świątynni mieli za zadanie przepytywać wszystkich nowicjuszy pod pozorem szpiegów. Ku naszemu szczęściu dowiedzieliśmy się również jak brzmią niektóre z pytań oraz odpowiedzi:
Co nadchodzi o zmierzchu? Głęboka ciemność.
Co przyciąga promienie Selune w bezchmurną noc? Księżyc naszej wiary.
Co nadaje moc starożytnej truciźnie Ssetha? Jego wierni wyznawcy.
Gdzie Sseth dopada niewiernych? W kołysce łusek.

O samych Yuan-ti można mówić bardzo wiele złego, lecz nie to, że są kiepskimi budowniczymi. Świątynia była ogromna oraz na swój złowrogi sposób zachwycająca, jak również odpychająca. Przeprawa przez jej korytarze i komnaty nie zapowiadała się na rzecz łatwą i tak też było, gdyż te pierwsze jak i część drugich była naszpikowana pułapkami. Na całe nasze szczęście padliśmy ofiarą zaledwie kilku z nich i nie kosztowało nas to wiele zdrowia. Niemniej odczuwalny stał się dla nas fakt, iż w naszej grupie nie ma nikogo kto miałby oko do takich rzeczy i w porę by się nimi zajął. Ostatecznie warto odnotować, że wdaliśmy się w rozmowę z kilkoma Yuan-ti, od których to Deldon wyciągnął parę ważnych informacji m.in. o tym jak wezwać strażnika portalu, szczegółów rytuałów, czy lokalizacji najważniejszych komnat świątynnych, w tym samego arcykapłana i główną salą ofiarną.
Podczas wędrówki przez świątynię spotkaliśmy wysłanniczkę ze Smoczego Oka, która pochopnie wyjawiła nam jakie siły możemy tam zastać oraz plany polegające na podbiciu, z pomocą pobratymców z Chult, krain północy. W dalszej kolejności uwolniliśmy między innymi trzymane w świątyni zombie i odzyskaliśmy ostatni posążek do rytuału strażnika. W końcu przedyskutowaliśmy co zrobić z samą świątynią, czy spróbować wybić przynajmniej część sił wroga, by tak nie wsparła strażnika w walce z nami, czy też spróbować dogadać się z arcykapłanem. Ostatecznie postanowiliśmy spróbować z nim pomówić.
Jak można się było spodziewać układy nie wchodziły w grę, co tamten przypłacił życiem. Co ciekawe jego komnata okazała się dobrym miejscem do obrony, gdyż stłoczeni w drzwiach Yuan-ti nie mogli wykorzystać swej liczebności co skrzętnie wykorzystywał Elendil i posyłał w nich strzałę za strzałą (na całe szczęście ma te magiczne strzały), a Eldillor zsyłała im na tyły żywiołaki, a nawet jednego biesa. Niemniej to wszystko nie powiodłoby się, gdyby nie postawa Alla'thary oraz Imizael, które wraz ze mną trzymały wrogów na dystans, zwłaszcza zaś Alla'thara demoralizująco siekająca wężowatych na kawałki i Imizael zastawiająca przejście ostrzem swego dwuręcznego miecza. Dobra robotę wykonały również wypuszczone przez nas zombie, które powiodły ku kapłanom mającym w posiadaniu ich serca, co wprowadziło jeszcze większe zamieszanie w ich szeregach. Ostatecznie ograbiliśmy świątynię udaliśmy się na jej szczyt, by rozprawić się ze strażnikiem.
Strażnik okazał się natomiast nikim innym jak wielkim smokiem o czarnych łuskach. Ograniczona przestrzeń miejsca odprawienia rytuału mogła okazać się dla nas zgubna, lecz Alla'thara i Imizael udało się tak ze sobą zgrać, że co i rusz punktowały monstrum. Raz jedna, raz druga, tak, że stwór był zdezorientowany. Swoją cegiełkę dołożył również Eldillor przywołujący żywioła, który rozpraszał gadzinę jeszcze bardziej. Mniej szczęścia miał Elendil, którego strzały z trudem mogły się przebić przez łuski. Również ani mój miecz, ani buława nie okazywały się robić na smoku specjalnego wrażenia, a z kolei Deldon starał się wesprzeć nas z pomocą rozpętanej przez siebie burzy, lecz ta nie na wiele się zdała. Ostatecznie jednak gadzina padła, więc czym prędzej pognaliśmy do portalu, by nie zostać uwięzionymi w tej nieprzyjaznej krainie.
Komentarze
Prześlij komentarz