Przejdź do głównej zawartości

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #25 (Oko Smoka)

4 Kythorn 1312

Podróż przez ośnieżone góry była ciężka i niebezpieczna. Być może niebezpieczniejsza od większości inteligentnych przeciwników, którym stawiliśmy czoła.

W chwili obecnej przygotowujemy strawę i grzejemy przemarznięte kości. Na całe szczęście Deldon znów udowodnił, że jest niezastąpionym kompanem, bowiem swą magią chronił nas przed przeraźliwymi wichrami Doliny. Prawdę powiedziawszy im dłużej trwa ta podróż tym wyraźniejsze mam przeczucie, że coś, czy raczej ktoś w naszej kompanii niezbyt dobrze wpływa na morale. Tym kimś jest Eldillor.

Pojmuję jego stratę, sam bowiem w niezliczonych potyczkach i bitwach traciłem towarzyszy broni, lecz ja nauczyłem się to akceptować. Pogodziłem się z tym. Z Eldillorem jest zaś inaczej. Nie wygląda on na kogoś, kto kiedykolwiek wcześniej zmierzył się z takim żalem i bólem. Jest wprawdzie młody jak na elfa – tak przynajmniej wnoszę po jego usposobieniu oraz tym, jak odnosi się do Imizael. Z szacunkiem należnym starszym od siebie oraz z czymś jeszcze czego nie potrafię rozszyfrować – i dysponuje wielką mocą. Do tego wszystkiego był świadkiem wielkich okrucieństw oraz tragedii w aurilickiej świątyni. Od tamtej chwili widzę jak gniew w nim krzepnie, lecz równocześnie nienawiść zatruwa mu serce i zaczyna przesłaniać prawdę. Już podczas naszej walki w świątyni Yuan-ti, a tym bardziej w bitwie z siłami z Oka Smoka dostrzegłem w jaki sposób rzuca swe zaklęcia.

Mianowicie przyzywane przez niego istoty są coraz potężniejsze, a co za tym idzie trudniejsze w kontroli. I przyzywa ich coraz więcej. Już podczas bitwy o Kuldahar, kiedy to wokoło wyrosły stwory z cieni, miałem wrażenie, że może zaraz nad nimi utracić kontrolę. Na całe szczęście ostatecznie myliłem się, lecz nie przestaje mnie to martwić. Muszę przy nadarzającej się okazji pomówić z Imizael.

Do tego wszystkiego pojawienie się Madae po naszym powrocie z Chult nie działa na mnie dobrze. Z jednej strony świadczy to o tym, że z każdą chwilą jesteśmy bliżej serca Legionu, lecz z drugiej Isair i Madae walczyli w samej Wojnie Krwi. Konflikcie demonów i diabłów. Ponoć nie ma straszniejszej wojny niż ta. Ta myśl niepokoi mnie, zaś w mym sercu wyczuwam rodzącą się obawę.

5 Kythorn 1312

Wreszcie dotarliśmy do celu. Droga do Oka Smoka jest przed nami i tak jak się się podziewaliśmy jest strzeżona. Bronią ją lodowe salamandry i wiedźma Yuan-ti.

Pokonaliśmy wrogów na moście szybko i bez strat własnych. Zaś sama wiedźma zbiegał przez wrota wymiarów. Nim jednak zniknęła rzekła nam, że nie mamy szans przedrzeć się przez tutejsze systemy zabezpieczeń. Zobaczymy.

Wewnątrz zaatakowała nas banda jaszczuroludzi, w której skład wchodziło dwóch szamanów i kilku więcej wojowników. Do tego kilku zbrojnych i kuszników Yuan-ti. Ku ich nieszczęściu nie byli w stanie nam sprostać. 

Kawałek na południe od wejścia wpadliśmy na stadko małych wiwern. Elendil w mig podjął zostawiony przez nie ślad i zaprowadził nas do ich legowiska. Ostatecznie postanowiliśmy doń wejść, by przekonać się, czy nie ma z niego jakiegoś przejścia na niższe poziomy. Wewnątrz natrafiliśmy na największą wiwernę jaką dane mi było kiedykolwiek ujrzeć. Była wielkości białego smoka, jak nie większa. Zaprawdę niebezpieczna bestia, lecz z pomocą wiedzy Deldona łatwo sobie daliśmy z nią radę.
Pradawna wiwerna
Dalej na południe natknęliśmy się na zbrojownię pilnowaną przez kilka niegroźnych histachii. Niestety nie natrafiliśmy na nic lepszego niż to co mieliśmy obecnie w swym posiadaniu. Niemniej nie poskąpiliśmy w wypełnieniu naszej magicznej sakwy.
Zbrojownia
Zwłoki kobiety pośród śmieci niedaleko zbrojowni.
Powróciliśmy do wejścia i stamtąd ruszyliśmy korytarzem prowadzącym na wschód. Idąc nim natknęliśmy się na kolejnych jaszczuroludzkich strażników oraz czystej krwi Yuan-ti, lecz było ich mniej niż za pierwszym razem i ich opór był daremny.

Wahadła 
Wreszcie dotarliśmy do odnogi korytarza w którego to przejściu zamontowane były wahadła z ostrzami. Niestety nikt z nas nie wiedział jakby je zatrzymać, to też ruszyliśmy dalej, aż natrafiliśmy na salę tortur i coś co wyglądało na więzienie. Zza zamkniętych drzwi usłyszeliśmy wołanie o pomoc. Okazało się, że są za nimi nadal żywi ludzie, to też czym prędzej poczyniliśmy szukać sposobu na ich uwolnić. Jeden z więźniów poradził nam byśmy sprawdzili narzędzia tortur, gdyż zawsze jak drzwi maiły się otworzyć po jaskiniach roznosił się straszliwy krzyk.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Infinity Train – Recenzja

Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall . Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów. Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów.  Spogląda

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.