Przejdź do głównej zawartości

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #28 (Oko Smoka)

6 Kythorn 1312

Śmierć Elendila wstrząsnęła nami. Wprawdzie byliśmy już świadkami odejścia jednego z kompanów, lecz Krogosh nie był nigdy kimś takim w pełni. On podróżował z nami nie z własnej woli. Z kolei Elendil sam dokonał tego wyboru... i zapłacił za niego najwyższą cenę.

Ja, Imizael oraz Deldon przyjęliśmy to ze względnym spokojem. Naszymi sercami zawładnął smutek, lecz byliśmy świadomi ryzyka i konsekwencji naszych działań.

Lata spędzone w boju nauczyły mnie jak sobie radzić z takimi sytuacjami. Prowadziłem do walki wielu towarzyszy broni. Wielu z nich poległo, lecz sprawy zawsze były doprowadzane do końca, co nadawało ich śmierci sens, a poświęceniu wartość. Zwycięstwo przepełnione smutkiem, winą i żalem.

Imizael przeżywała śmierć Elendila w sposób podobny do tego, jak czynią ludzie w podeszłym wieku. Innymi słowy nauczyła się z tym żyć. Żyć ze świadomością straty, ze smutkiem i pewnego rodzaju brzemieniem. Bywają chwile, iż zastanawiam się, czy rzeczywiście elficka długowieczność jest błogosławieństwem.

Deldon z kolei akceptuje prawa natury takie jakimi są. Nie ocenia ich, rozumie i nie próbuje zmieniać. Niemniej nie wyklucza to jednocześnie tego, iż Elendil byl mu przyjacielem i jak przyjaciel zostanie opłakany.

Eldillor... On z kolei zareagował jedynie złością i zniecierpliwieniem, zwłaszcza w chwili, kiedy zadecydowałem, iż wycofujemy się do Kuldahar.

Najgorzej przyjęła to Alla'thara, która podczas naszych wojaży właśnie przed Elendilem najbardziej się otworzyła. Opowiedziała mu o sobie najwięcej, a nie wykluczone, że i zrodziło się pomiędzy nimi coś więcej. Nie żebym miał własne doświadczenie w tych sprawach, lecz trzeba byłoby być ślepym, by nie dostrzegać tak jasnych sygnałów. Tym bardziej jej współczuję i postaram się podtrzymać ją na duchu. Mam jedynie nadzieję. że ból nie przekształci miłości w nienawiść...

Nasz powrót przyjęto z obawą. Zarówno przez śmierć Elendila, potencjalny kontratak Yuan-ti, jak również pewną osobą, którą przyprowadziliśmy ze sobą. Mianowicie drowkę, która wyskakując spod magicznej zasłony ocaliła mi życie. Sytuacja przedstawiała się następująco: Ja, dawszy się ponieść emocjom, ruszyłem w beznadziejnym biegu do Elendila, by spróbować go uratować. Wówczas w połowie drogi to właśnie ona chwyciła mnie za rękę i zatrzymała w miejscu. W innym wypadku również mógłbym zostać zamieniony w kamień, albo zgnieciony przez bloki.

Dopiero po chwili zorientowałem się co się stało i komu zawdzięczam życie. Imizael natychmiast stanęła w pozycji do ataku, a Eldillor szykował się do rzucenia zaklęcia. Powstrzymałem ich gestem, po czym zapytałem drowkę o jej imię i powód obecności w tym miejscu. Odpowiedziała, iż nazywa się Alzara i na własną rękę bada poczynania Legionu w tym rejonie. Było to zaprawdę zaskakująca odpowiedź, to też dopytałem o powody, na co odrzekła, iż nie mamy czasu, by rozprawiać o tym w takim miejscu. Zaproponowała udanie się gdzieś, gdzie będzie bezpieczniej.

Alzara
Z ciężkim sercem, ale zgodziłem się. Udaliśmy się na wyższe poziomy Oka Smoka, by w spokoju porozmawiać. W skrócie okazało się, iż Alzara jest renegatem, drowem, który porzucił swój lud i samotnie błąka się po krainach. Opowiedziała nam historię, jak to żyjąc w Mezonberranzan dowiedziała się o kimś imieniem Drizzt Do'Urden. Zainspirowana jego sprzeciwem porzuciła służbę Lloth i udała się na powierzchnię. Przyzwyczajenie się do świata powierzchni zajęło jej długie lata, lecz ostatecznie nauczyła się tutaj żyć, głównie z pomocą własnego sprytu i zręczności. Podążyła za Drizztem na północ Faerunu, gdzie, po tym jak Drizzta stał się sławny w tych stronach, znalazła swoje miejsce w roli pogranicznika i informatora. Zbierała informacje na temat orkowych hord i innego tego typu bandach. Ostatnią z wyznaczonych jej misji było udanie się do Odciętej Dłoni, by wybadać cóż się tam dzieje, lecz utknęła w Oku Smoka. Wówczas to trafiła na nas i poczęła nas śledzić, gdyż nie wiedziała, czy można nam zaufać.

Po naszym powrocie do Kuldahar Iselor potwierdził jej wersję wydarzeń, gdyż rzeczywiście obiło mu się o uszy, iż jakaś drowka, podobna do Drizzta, zamieszkała w Dolinie Lodowego Wichru.

Okazała się ona nieocenioną pomocą w omijaniu pułapek zastawionych przez Yuan-ti oraz w odzyskaniu resztek ciała Elendila. Kiedy już tego dokonaliśmy powróciliśmy do Kuldahar, by pochować go pod korzeniami Wielkiego Dębu, gdyż podczas naszego pobytu tutaj zachwycał się nim oraz jego majestatem, w czym nie można było mu odmówić racji.

W chwili obecnej grzeję się w domu Iselora i korzystając z okazji spisuję te słowa. Doprawdy nie wiem, czy ma to jakikolwiek sens biorąc pod uwagę to, jak szybko mogę się pożegnać z tym światem, lecz będę to czynił nadal. Ku pamięci wszystkich poległych w słusznej sprawie. Ku Twej pamięci Elendilu. Przyjacielu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Infinity Train – Recenzja

Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall . Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów. Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów.  Spogląda

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.