6 Kythorn 1312
Śmierć Elendila wstrząsnęła nami. Wprawdzie byliśmy już świadkami odejścia jednego z kompanów, lecz Krogosh nie był nigdy kimś takim w pełni. On podróżował z nami nie z własnej woli. Z kolei Elendil sam dokonał tego wyboru... i zapłacił za niego najwyższą cenę.
Ja, Imizael oraz Deldon przyjęliśmy to ze względnym spokojem. Naszymi sercami zawładnął smutek, lecz byliśmy świadomi ryzyka i konsekwencji naszych działań.
Lata spędzone w boju nauczyły mnie jak sobie radzić z takimi sytuacjami. Prowadziłem do walki wielu towarzyszy broni. Wielu z nich poległo, lecz sprawy zawsze były doprowadzane do końca, co nadawało ich śmierci sens, a poświęceniu wartość. Zwycięstwo przepełnione smutkiem, winą i żalem.
Imizael przeżywała śmierć Elendila w sposób podobny do tego, jak czynią ludzie w podeszłym wieku. Innymi słowy nauczyła się z tym żyć. Żyć ze świadomością straty, ze smutkiem i pewnego rodzaju brzemieniem. Bywają chwile, iż zastanawiam się, czy rzeczywiście elficka długowieczność jest błogosławieństwem.
Deldon z kolei akceptuje prawa natury takie jakimi są. Nie ocenia ich, rozumie i nie próbuje zmieniać. Niemniej nie wyklucza to jednocześnie tego, iż Elendil byl mu przyjacielem i jak przyjaciel zostanie opłakany.
Eldillor... On z kolei zareagował jedynie złością i zniecierpliwieniem, zwłaszcza w chwili, kiedy zadecydowałem, iż wycofujemy się do Kuldahar.
Najgorzej przyjęła to Alla'thara, która podczas naszych wojaży właśnie przed Elendilem najbardziej się otworzyła. Opowiedziała mu o sobie najwięcej, a nie wykluczone, że i zrodziło się pomiędzy nimi coś więcej. Nie żebym miał własne doświadczenie w tych sprawach, lecz trzeba byłoby być ślepym, by nie dostrzegać tak jasnych sygnałów. Tym bardziej jej współczuję i postaram się podtrzymać ją na duchu. Mam jedynie nadzieję. że ból nie przekształci miłości w nienawiść...
Nasz powrót przyjęto z obawą. Zarówno przez śmierć Elendila, potencjalny kontratak Yuan-ti, jak również pewną osobą, którą przyprowadziliśmy ze sobą. Mianowicie drowkę, która wyskakując spod magicznej zasłony ocaliła mi życie. Sytuacja przedstawiała się następująco: Ja, dawszy się ponieść emocjom, ruszyłem w beznadziejnym biegu do Elendila, by spróbować go uratować. Wówczas w połowie drogi to właśnie ona chwyciła mnie za rękę i zatrzymała w miejscu. W innym wypadku również mógłbym zostać zamieniony w kamień, albo zgnieciony przez bloki.
Dopiero po chwili zorientowałem się co się stało i komu zawdzięczam życie. Imizael natychmiast stanęła w pozycji do ataku, a Eldillor szykował się do rzucenia zaklęcia. Powstrzymałem ich gestem, po czym zapytałem drowkę o jej imię i powód obecności w tym miejscu. Odpowiedziała, iż nazywa się Alzara i na własną rękę bada poczynania Legionu w tym rejonie. Było to zaprawdę zaskakująca odpowiedź, to też dopytałem o powody, na co odrzekła, iż nie mamy czasu, by rozprawiać o tym w takim miejscu. Zaproponowała udanie się gdzieś, gdzie będzie bezpieczniej.
Alzara |
Z ciężkim sercem, ale zgodziłem się. Udaliśmy się na wyższe poziomy Oka Smoka, by w spokoju porozmawiać. W skrócie okazało się, iż Alzara jest renegatem, drowem, który porzucił swój lud i samotnie błąka się po krainach. Opowiedziała nam historię, jak to żyjąc w Mezonberranzan dowiedziała się o kimś imieniem Drizzt Do'Urden. Zainspirowana jego sprzeciwem porzuciła służbę Lloth i udała się na powierzchnię. Przyzwyczajenie się do świata powierzchni zajęło jej długie lata, lecz ostatecznie nauczyła się tutaj żyć, głównie z pomocą własnego sprytu i zręczności. Podążyła za Drizztem na północ Faerunu, gdzie, po tym jak Drizzta stał się sławny w tych stronach, znalazła swoje miejsce w roli pogranicznika i informatora. Zbierała informacje na temat orkowych hord i innego tego typu bandach. Ostatnią z wyznaczonych jej misji było udanie się do Odciętej Dłoni, by wybadać cóż się tam dzieje, lecz utknęła w Oku Smoka. Wówczas to trafiła na nas i poczęła nas śledzić, gdyż nie wiedziała, czy można nam zaufać.
Po naszym powrocie do Kuldahar Iselor potwierdził jej wersję wydarzeń, gdyż rzeczywiście obiło mu się o uszy, iż jakaś drowka, podobna do Drizzta, zamieszkała w Dolinie Lodowego Wichru.
Okazała się ona nieocenioną pomocą w omijaniu pułapek zastawionych przez Yuan-ti oraz w odzyskaniu resztek ciała Elendila. Kiedy już tego dokonaliśmy powróciliśmy do Kuldahar, by pochować go pod korzeniami Wielkiego Dębu, gdyż podczas naszego pobytu tutaj zachwycał się nim oraz jego majestatem, w czym nie można było mu odmówić racji.
W chwili obecnej grzeję się w domu Iselora i korzystając z okazji spisuję te słowa. Doprawdy nie wiem, czy ma to jakikolwiek sens biorąc pod uwagę to, jak szybko mogę się pożegnać z tym światem, lecz będę to czynił nadal. Ku pamięci wszystkich poległych w słusznej sprawie. Ku Twej pamięci Elendilu. Przyjacielu.
Komentarze
Prześlij komentarz