Przejdź do głównej zawartości

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #27 (Oko Smoka)

5 Kythorn 1312

W chwili zejścia na 2 poziom jaskiń Deldon oraz Eldillor wzdrygnęli się. Zapytani o przyczynę powiedzieli, że to miejsce aż kipi magiczną energią. Jako przyczynę takiego stanu rzeczy podali np. możliwą obecność świątyni, czy laboratoriów magicznych. Innymi słowy najpewniej przyjdzie nam się tutaj mierzyć z kapłanami oraz czarownicami Yuan-ti jak ta, którą spotkaliśmy u wejścia do Oka. Ostrożnie ruszyliśmy dalej. 

W naszych poszukiwaniach wyruszyliśmy w pierwszej kolejności na zachód. Po drodze trafiliśmy na kilka czarownic i kapłanek Yuan-ti, lecz najwidoczniej jeszcze się nie zorganizowały, gdyż były albo same, albo w liczących zaledwie parę osobników grupkach. Nic z czym byśmy sobie szybko nie poradzili.

Głębiej w jaskini natrafiliśmy na coś w rodzaju gniazda, czy też może wylęgarni, bowiem pod ścianami ustawione były wielkie jaja i roiło się tam od histachii.

Nathaniel
W czasie dalszej wędrówki na południe doszło do niespodziewanego spotkania. Oto bowiem we wnęce jednej z jaskiń natrafiliśmy na nikogo innego jak Nathaniela. Zapytany o sposób w jaki się tutaj dostał wspomniał o statku Oswalda, co było o tyle zastanawiające, że raczej byśmy go dostrzegli. Oczywiście istniała możliwość przeoczenia go, nie negowałem jej, lecz zasiało ziarno niepewności. Ostatecznie zostawiliśmy go i poszliśmy dalej.

Niedaleko od tamtego miejsca natrafiliśmy na świątynię strzeżoną przez nikogo innego jak arcykapłana Yuan-ti (w rodzaju tych z Chult) oraz jego uczennic ze Smoczego Oka. Potyczka koniec końców nie była długa, a to za sprawą sprawą Deldona, który w stłoczonych kapłanów uderzył słupem ognia zabijając ponad połowę z nich.

W sąsiedztwie świątyni znaleźliśmy laboratorium alchemiczne oraz bibliotekę, w której to znaleźliśmy trochę zwojów z zaklęciami. Z oczywistych względów zabraliśmy je ze sobą. Zabraliśmy również pewne zapiski traktujące o tworzeniu trucizny z jadu wiwerny oraz wywarowi histachii, który przemieniał zwykłe istoty w potwory, które dane nam było już kilka razy spotkać. W tej chwili nie mogliśmy tutaj nic począć, to też powróciliśmy do wejścia i ruszyliśmy na wschód.

W jednym z tuneli na wschodzie wpadliśmy w pułapkę. Mianowicie, kiedy wszyscy weszliśmy w korytarz na jego końcu spadł wielki głaz, który począł toczyć się w naszą stroną, by nas zmiażdżyć. Pobiegliśmy co sił w nogach przed siebie, aż znaleźliśmy wnękę pomiędzy kamieniami. Niestety kilkoro z nas oberwało mniej lub bardziej od głazu, lecz wszyscy przeżyli. Mniej szczęścia od nas miał nieszczęśnik, którego zwłoki znaleźliśmy pod samą wnęką. Były oczywiście zmiażdżone, lecz znaleźliśmy przy nich wiadomość. Wynikało z niej, że to właśnie on był tym, którego Nheero wysłał z zadaniem i nie powrócił.

Kula
Poinformowaliśmy Nheero o naszym odkryciu. Był niepocieszony tą wieścią, gdyż jego przyjaciel przypłacił życiem chęć pomocy w badaniach nad Yuan-ti. Mianowicie przybyli tutaj po to, by prowadzić badania. Ogólnie rzecz biorąc Mandalowi udało się zbiec z więzienia Yuan-ti, by następnie podmienić w laboratorium alchemicznym korzeń mandragory na jego specjalną, zmodyfikowaną wersję, co w efekcie miałoby sprawić, że wywary zmieniające ludzi w histachii nie działałyby poprawnie. Niestety nie udało mu się to, a korzeń zaginął. Nheero dopytał nas wówczas, czy przy zwłokach Mandala była elficka klinga. Nic takiego nie znaleźliśmy, na co Nheero odpowiedział nam, iż Mandal otrzymał ją od duchów z jednej nekropolii, lecz jednocześnie przeklęły go, że jeżeli zginie bez tej klingi w dłoni jego dusza nie opuści planu materialnego. Oznaczało to dwie rzeczy. Po pierwsze, że trzeba ją odnaleźć, by zapewnić mu wieczny odpoczynek, jak również to, że jeżeli przyjdziemy z nią do niego to wówczas będzie nam mógł zdradzić co się stało z korzeniem. Zgodziliśmy się mu pomóc i powróciliśmy na drugi poziom jaskiń.
 
Na południe od incydentu z głazem znaleźliśmy kolejne zejście, najpewniej na trzeci poziom jaskiń. W chwili, kiedy schodziliśmy na dół chroniące nas zaklęcia rozmyły się. Najwidoczniej uruchomiliśmy jakąś pułapkę, lecz nikt z nas nie potrafił dociec jak mogłaby ona działać. Ostrożnie zeszliśmy na poziom niżej i raz jeszcze zaopatrzyliśmy się w niezbędne wzmocnienia.

Poziom ten na pierwszy rzut oka wyglądał na najbardziej zagmatwany, jak i niebezpieczny. Deldon bowiem stwierdził, że korytarze te zostały od podstaw wydrążone w wulkanicznej skale, a co za tym idzie możemy się spodziewać jeszcze większej liczby pułapek.

Po krótkiej naradzie ruszyliśmy na południe. Nie zaszliśmy daleko, a zaatakowali nasz szkieletowi strażnicy, Yuan-ti, a do tego wszystkiego jeszcze żelazny golem. To ten ostatni był naprawdę niebezpieczny. Nie dość, że wypuścił wokół siebie jakąś toksyczną chmurę, to jego ciosy miały straszliwą siłę. Przez ciasną przestrzeń w jakiej się znajdowaliśmy nie można było wykonywać bardziej skomplikowanych manewrów, co skończyło się tym, że zostałem poważnie ranny. Już myślałem, że będzie po mnie, ale Alla'thara i Imizael powaliły go. A z kolei Deldon używając potężnego zaklęcia postawił mnie na nogi. Dzisiejszego dnia byłem najbliżej śmierci od czasu upadku pod klasztorem Czarnego Kruka. 

Musieliśmy być ostrożniejsi, to też trzeba było się rozejrzeć i przeprowadzić przynajmniej niewielki zwiad. Elendil poszedł pierwszy, a my ostrożnie za nim. W pewnej chwili trafiliśmy na przejście prowadzące do pomieszczenia, na którego środku leżał miecz elfickiej roboty. Od razu wiedzieliśmy, że jest to ta klinga, której szukaliśmy, lecz jej umiejscowienie od razu sugerowało pułapkę. To co odróżniało to konkretne przejście od trzech innych, które dostrzegliśmy był brak wysuwających się ostrzy. Nie byliśmy pewni, czy to lepiej, czy gorzej, lecz ostatecznie Elendil postanowił, że ostrożnie się zbliży i spróbuje ocenić sytuację. Pozwoliliśmy mu na to.

Pułapka
W chwili, kiedy Elendil zbliżył się do przejścia coś się stało, coś jakby go uderzyło. Na pierwszy rzut oka nic się nie stało, lecz po chwili rozumieliśmy co zaszło. Elendil został zamieniony w kamień! Ruszyłem ku niemu co sił w nogach, lecz ktoś mnie szarpnął i zatrzymał. Nim dane mi było zobaczyć kto mnie trzyma usłyszałem huk. Dwa kamienne bloki zgniotły Elendila pozostawiając w jego miejsce pył...
 Na zawsze w naszej pamięci

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Infinity Train – Recenzja

Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall . Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów. Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów.  Spogląda

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.