Przejdź do głównej zawartości

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #24 (Kuldahar)

3 Kythorn 1312

W Kuldahar zapanował spokój. Wprawdzie nie sielankowy, czy jednoznacznie radosny, ale ostatecznie pogodny. Oto bowiem najazd Yuan-Ti ze Smoczego Oka i ich sojuszników z dalekiego Chult został odparty za naszą sprawą. Mogliśmy czuć się dumni z tego osiągnięcia i część z nas zaprawdę taka była. W głównej mierze mam tutaj na myśli Alla'tharę, która podczas trudów naszej podróży trochę się otworzyła. Napomykała czasami o wspomnieniach z dawnych lat, o podróżach i kłopotach. Wspierała ją w tym Imizael, która z tego co się zdawało musiała mieć, przynajmniej w pewnym stopniu, zbliżone przeżycia. Do tego wszystkiego Elendil dbał o to, by obie nie popadały w ponure myśli. Jak do tej pory chyba tylko on jedyny cieszył się niegasnącym optymizmem. Korzystał z każdej chwili i nie zawracał sobie głowy złymi scenariuszami, które mogły nas spotkać.

Zazdroszczę mu trochę. Przez całe swoje życie wypełniałem rozkazy, dążyłem do jasno określonych celów. Tak jak w tej chwili, do powstrzymania Legionu. Niemniej nieustanne boje nie dają mi wytchnienia. Znalazłem je jedynie w klasztorze Czarnego Kruka. Tamtejszy spokój urzekł mnie i zafascynował. Dał czas na przemyślenia, bowiem umysłu nie zaprzątały mi sprawy wojny. Zapewne zabrzmi to wielce banalnie, lecz prawdę powiedziawszy nie ma już we mnie tego entuzjazmu, co na początku. Nie chodzi tutaj tylko o wszystkie tragedie napotykane po drodze, a raczej o to, że po prawdzie moje czyny mogą niczego nie zmienić i zapewne nie zmienią. Być może uda nam się powstrzymać Legion, lecz czy to zmieni coś w kwestii żyjących w Dolinie istot? Nie, utrwali jedynie zastane podziały. Być może tak ma być, sam już nie wiem. Mam nadzieję, że Arvoreen wesprze mnie i pomoże wytrwać w obowiązku. I nie ugiąć się pod nim.

Iselor opowiedział nam historię Isaira i Madae, dzieci Panny Ilmadii elfickiej wojowniczki i demona Belhifeta wychowane przez ilmateriankę Egenię. Próbowała ona wychować kambiony, półelfy półdemony, na dobre istoty, lecz wystarczył jeden incydent i niezrozumienie, by cały jej wysiłek obrócił się w niwecz. Bliźnięta opanowała skażona krew. Wedle słów Iselora ukrywali się w Luskan, gdzie ostatecznie zostali zauważeni przez członków Tajemnego Bractwa, których to mieliśmy już okazję poznać, i wyszkoleni, by im służyli. W pewnym momencie udali się nawet na Wojnę Krwi, konflikt Piekieł i Otchłani. Ostatecznie powrócili na nasz plan egzystencji i powołali do istnienia Legion Chimery. Zaprawdę smutna i niepokojąca historia. Dla samego Iselora o tyle dotkliwa, iż obdarzył bliźnięta imionami po swych rodzicach. Wielce... niefortunne.

4 Kythorn 1312

Wyruszamy ku Oku Smoka. Wypoczęci i przygotowani na stawienie czoła Yuan-ti po raz wtóry.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Infinity Train – Recenzja

Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall . Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów. Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów.  Spogląda

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.