3 Kythorn 1312
W Kuldahar zapanował spokój. Wprawdzie nie sielankowy, czy jednoznacznie radosny, ale ostatecznie pogodny. Oto bowiem najazd Yuan-Ti ze Smoczego Oka i ich sojuszników z dalekiego Chult został odparty za naszą sprawą. Mogliśmy czuć się dumni z tego osiągnięcia i część z nas zaprawdę taka była. W głównej mierze mam tutaj na myśli Alla'tharę, która podczas trudów naszej podróży trochę się otworzyła. Napomykała czasami o wspomnieniach z dawnych lat, o podróżach i kłopotach. Wspierała ją w tym Imizael, która z tego co się zdawało musiała mieć, przynajmniej w pewnym stopniu, zbliżone przeżycia. Do tego wszystkiego Elendil dbał o to, by obie nie popadały w ponure myśli. Jak do tej pory chyba tylko on jedyny cieszył się niegasnącym optymizmem. Korzystał z każdej chwili i nie zawracał sobie głowy złymi scenariuszami, które mogły nas spotkać.
Zazdroszczę mu trochę. Przez całe swoje życie wypełniałem rozkazy, dążyłem do jasno określonych celów. Tak jak w tej chwili, do powstrzymania Legionu. Niemniej nieustanne boje nie dają mi wytchnienia. Znalazłem je jedynie w klasztorze Czarnego Kruka. Tamtejszy spokój urzekł mnie i zafascynował. Dał czas na przemyślenia, bowiem umysłu nie zaprzątały mi sprawy wojny. Zapewne zabrzmi to wielce banalnie, lecz prawdę powiedziawszy nie ma już we mnie tego entuzjazmu, co na początku. Nie chodzi tutaj tylko o wszystkie tragedie napotykane po drodze, a raczej o to, że po prawdzie moje czyny mogą niczego nie zmienić i zapewne nie zmienią. Być może uda nam się powstrzymać Legion, lecz czy to zmieni coś w kwestii żyjących w Dolinie istot? Nie, utrwali jedynie zastane podziały. Być może tak ma być, sam już nie wiem. Mam nadzieję, że Arvoreen wesprze mnie i pomoże wytrwać w obowiązku. I nie ugiąć się pod nim.
Iselor opowiedział nam historię Isaira i Madae, dzieci Panny Ilmadii elfickiej wojowniczki i demona Belhifeta wychowane przez ilmateriankę Egenię. Próbowała ona wychować kambiony, półelfy półdemony, na dobre istoty, lecz wystarczył jeden incydent i niezrozumienie, by cały jej wysiłek obrócił się w niwecz. Bliźnięta opanowała skażona krew. Wedle słów Iselora ukrywali się w Luskan, gdzie ostatecznie zostali zauważeni przez członków Tajemnego Bractwa, których to mieliśmy już okazję poznać, i wyszkoleni, by im służyli. W pewnym momencie udali się nawet na Wojnę Krwi, konflikt Piekieł i Otchłani. Ostatecznie powrócili na nasz plan egzystencji i powołali do istnienia Legion Chimery. Zaprawdę smutna i niepokojąca historia. Dla samego Iselora o tyle dotkliwa, iż obdarzył bliźnięta imionami po swych rodzicach. Wielce... niefortunne.
4 Kythorn 1312
Wyruszamy ku Oku Smoka. Wypoczęci i przygotowani na stawienie czoła Yuan-ti po raz wtóry.
Komentarze
Prześlij komentarz