5 Kythorn 1312
Poszukiwania odpowiedniego mechanizmu nie zajęły nam dużo czasu. Przełącznikiem okazało się koło zamontowane przy stole do rozrywania. Zaprawdę niemiły widok. Martwiło nas jednakże to, iż więzień rzekł nam, że mają doń zamontowany alarm, który ściągnie nam na głowę wrogów. Niestety nie znaleźliśmy po drodze najmniejszej wskazówki jakby można to obejść, więc ostatecznie postanowiliśmy zaryzykować.
W ostatecznym rozrachunku rzec muszę, iż nie było to posunięcie, które wiązałoby się z jakimiś znaczącymi konsekwencjami. Jaszczuroludzi i Yuan-ti pojawiło się stosunkowo niewielu, więc nie otrzymaliśmy poważnych ran.
Nheero |
Wśród więźniów, których uwolniliśmy, znaleźliśmy tego, który nam pomógł. Niejakiego Nheero. Opowiedział nam o tym jak to jest badaczem Yuan-ti oraz o tym w jaki sposób został porwany (sam się zgodził). Poprosił nas jednak o odnalezienie swojego kompana, Mandala, któremu to udało się zbiec. Rzekliśmy mu, iż postaramy się go odnaleźć wedle naszych możliwości.
Uwolniwszy więźniów powróciliśmy do wahadeł, które to ostatecznie postanowiliśmy przekroczyć. Na całe szczęście Elendil dostrzegł w ich ruchu lukę. Oczywiście wykorzystaliśmy ją, czego efektem było bezpieczne przejście wszystkich na drugą stronę. Wówczas na naszej drodze pojawili się kolejni Yuan-ti to też postanowiliśmy wykorzystać element zaskoczenia. W pierwszej kolejności Eldillor przyzwał za ich plecami jednego ze swych cienistych stworów z zadaniem ściągnięcia na siebie uwagi wartowników. Tak się oczywiście stało, a my wpadliśmy im na plecy.
Przejście przez wahadła |
Dostrzegłszy nas, dowódca imieniem Grishum, wyśmiał nasze poczynania i rzekł, że nawet jeśli uda nam się przejść przez jego posterunek to czeka nas śmierć od tutejszych pułapek. Jeszcze się przekonamy.
Walka była zażarta, gdyż przeciwników było wielu. Ja, Alla'thara oraz Imizael postanowiliśmy najpierw zająć się wojownikami stojących na pierwszej linii. W tym samym czasie Elendil szył z łuku do szamanów, by ci nie nabruździli swoimi czarami. Z kolei Eldillor przyzywał kolejny cień. W tym samym czasie Deldon skończył swą inkantację i wśród nieprzyjaciół usłyszeliśmy krzyk, a następnie swąd palonego mięsa. W chili następnej po drudzie nie było już śladu, a miast tego nad nami poczęła latać wiwerna łapiąca wrogów i wyszarpująca z nich życie. Sjaszczuroludzie i Yuan-ti padali jak puchy, czego przypieczętowaniem była eksplozja ognistej kuli w miejscu dowódcy. To była sprawka Eldillora, który przez ostrzeżenie cisnął weń ognistą kulą.
Dopiero w chwili, gdy walka się zakończyła zdałem sobie sprawę, że walczyliśmy przed wielkim pomnikiem Ssetha. Czyżby coś w rodzaju kaplicy? W odnogach jaskini Elendil znalazł przełącznik unieruchamiający wahadła. Dzięki temu ewentualny powrót będzie już bezpieczny. Pozostała jeszcze kwestia odnalezienia przejścia do dalszych obszarów jaskiń. Niestety nic nie mogliśmy znaleźć, aż do chwili, kiedy Imizael zbadała posąg i odkryła biegnącą przez całą jego długość szczelinkę niby pomiędzy dwiema idealnie dopasowanymi cegłami. Ukryte przejście? Zapewne. Należało znaleźć sposób na jego otwarcie.
Ukryte przejście |
Poszukiwania rozwiązania nie trwały długo, gdyż w regularnych odstępach od posągu rozstawione były koksowniki, lecz nie było w nich ani kawałka węgla. Oznaczało to, że płomienie musiały być wywoływane przez coś innego. Wtedy to Deldon wrzucił do koksownika jeden z ognistych agatów, kamieni szlachetnych, które całe mnóstwo znaleźliśmy przy ciałach zabitych, a wówczas stanął on w płomieniach. Zrobiliśmy tak z pozostałymi. Wówczas usłyszeliśmy świst powietrza, a przejście rozwarło się. Ruszyliśmy dalej.
Komentarze
Prześlij komentarz