Przejdź do głównej zawartości

Star vs The Forces of Evil [Sezon 1] – Recenzja

Star vs The Forces of Evil jest amerykańskim serialem animowanym stworzonym przez Daron Nefcy. Pomysł na animację powstał w głowie autorki już w późnej podstawówce, aż wreszcie 18 stycznia 2015 roku miała miejsce premiera pierwszego odcinka na kanale Disney XD. Serial przeszedł wiele zmian koncepcyjnych począwszy od samego tytułu (poprzedni brzmiał mniej więcej tak: Star and The Forces of Evil), przez konstrukcję świata przedstawionego (brak magii, a wszelkie nadnaturalne elementy miały być efektem wyobraźni głównej bohaterki), a skończywszy na głównych postaciach (Marco pierwotnie był głównym przeciwnikiem Star, a ostatecznie został jej przyjacielem i towarzyszem w przygodach).
Pierwszy sezon liczy sobie 13 odcinków długości ok. 20 minut, z czego 11 podzielonych jest na dwa pomniejsze epizody.

Serial opowiada o przygodach czternastoletniej księżniczki krainy zwanej Mewni, dziedziczy od swojej matki magiczną różdżkę, a tym samym rozpoczyna się jej praktyka w kwestiach magii. Niezwykle prędko okazuje się, że dziewczyna jest, aż nazbyt żywiołowa i nieodpowiedzialna, to też dla bezpieczeństwa jej samej oraz królestwa zostaje wysłana do innego wymiaru, którym jest, jak łatwo się domyślić, Ziemia. Tam poznaje Marco, zwyczajnego chłopaka, którego wplątuje w swoje potyczki z Ludo, przywódcą potworów, pragnącym (oczywiście) zdobyć różdżkę, by spełnić swoje pragnienie władzy (brzmi dość znajomo czyż nie?).

Niniejszy kadr z pierwszego odcinka doskonale oddaje to
jaką postacią jest Star na początku serialu.

Najlepszym elementem pierwszego sezonu jest postać Star. Ta żywiołowa, wesoła oraz nieodpowiedzialna dziewczyna jest głównym motorem napędowym serialu. Duża część przygód jest mniej lub bardziej zamierzonym efektem rzucanych przezeń zaklęć, których to zresztą często nadużywa. Warto zaznaczyć, że Star na przestrzeni całego sezonu delikatnie się zmienia, uczy się zasad rządzących Ziemią, czy tego, że nie wszystko jest czarne, albo białe. Niestety na tym kończy się cały jej rozwój w tym sezonie, a konsekwencje nieprzemyślanych decyzji praktycznie nigdy nie uderzają w nią samą. Są zwyczajnie przez wszystkich ignorowane, a powinny stanowić czynnik kształtujący charakter oraz postępowanie Star, przez co bardzo łatwo odnieść wrażenie, że jej rozwój jako postaci praktycznie nie istnieje. Niestety nie jest jedyną postacią, której to dotyczy, gdyż niniejszy problem dotyka zarówno postaci Marco jak i Ludo.

W postaci Marco zachodzą jeszcze mniejsze zmiany, bądź nie ma ich w ogóle, jeżeli nie brać pod uwagę zmian w relacjach z poszczególnymi postaciami drugoplanowymi, bądź samą Star. Z kolei Ludo jest zdecydowanie najgorszą, w złym tego słowa znaczeniu, postacią w serialu. Reprezentuje sobą praktycznie wszystko, czym charakteryzują się źle napisani antagoniści: nieskuteczność, głupotę, niekonsekwencję, nudę oraz płytkość. Na całe szczęście z czasem pojawiają się przeciwnicy, że ich tak nazwę, kompetentni oraz przede wszystkim interesujący.

Zdecydowanie się na ten duet
było jedną z lepszych decyzji twórców.

Pod względem opowiadanej historii mamy tutaj do czynienia z luźno ze sobą powiązanymi małymi przygodami pozbawionymi spajającego wątku głównego. Zmienia się to wprawdzie odrobinę w ostatnich odcinkach, lecz nie na tyle, by można jeszcze mówić o jakiejś większej fabule. Trzeba tutaj jasno zaznaczyć, że sezon pierwszy jest przede wszystkim wstępem, ma za zadanie przedstawić najistotniejsze postacie, zarysować dynamikę relacji pomiędzy nimi, zbudować fundamenty świata przedstawionego oraz rządzące nim prawa, jak również rozpocząć wątki, które ulegną rozwinięciu w kolejnych sezonach. Niestety prowadzi to do tego, że duża część epizodów jest zwyczajnie nijaka, oparta na oklepanych schematach oraz zwyczajnie nudna. Zdecydowanie na tym tle wybijają się takie odcinki jak Mewberty, Blood Moon Ball, czy St. Olga's Reform School for Wayward Princesses, które prezentują sobą coś zupełnie nowego, świeżego, bądź też w interesujący sposób bawią się znanymi motywami.

Techniczna strona animacji jest bardzo dobra, począwszy od bardzo szczegółowych teł oraz projektów postaci (Star przez cały sezon zmienia swój wygląd 17 razy(!), jak również nigdy nie mamy sytuacji, że kilka postaci wygląda tak samo, czegoś takiego tutaj nie uświadczymy, a wręcz przeciwnie. Chwalebnym przykładem są projekty poszczególnych uczniów, którym, bez wypowiadania przez nich jednego słowa, da się przypisać pewne cechy charakteru, a co za tym idzie nie są bezosobową, anonimową masą.), jak i miejsc (podróżowanie między różnymi wymiarami jest świetnym pomysłem, a każde miejsce posiada swój niepowtarzalny klimat), przez genialne efekty zaklęć, po ogólną spójność strony wizualnej (efekty komputerowe nie wywołują dysonansu) oraz bardzo różnorodne kadry. Jedyną rzeczą do jakiej można się przyczepić jest płynność oraz dynamika postaci, która mogłaby być lepsza, a przede wszystkim żywsza.

Strona audialna prezentuje się dobrze, głosy aktorów pasują do postaci, emocje są bardzo dobrze wygrane, a co się z tym wiąże dialogów przyjemnie się słucha (niestety polski dubbing odstaje od oryginalnego, zwłaszcza w przypadku Star, którą w naszej wersji podkłada Anna Cieślak). Efekty dźwiękowe stoją na wysokim poziomie oraz są idealnie podłożone. Natomiast w kwestii muzyki trzeba powiedzieć, że utwór z czołówki jest całkiem niezły, aczkolwiek moim osobistym zdaniem polskie wykonanie jest lepsze. Natomiast ending nie należy do zbyt interesujących. Niemniej pozostałe piosenki występujące w serialu są dobre, a soundtrack miejscami jest świetny, zwłaszcza we wcześniej wymienionych odcinkach.

Twórcom należy oddać to, że nie boją się poruszać niestandardowych
dla animacji telewizyjnej tematów, takich jak np. prawda historyczna.

Podsumowując Star vs The Forces of Evil jest serialem dobrym, aczkolwiek pierwszy sezon jest zdecydowanie jego najsłabszym elementem. Brakuje dynamiki w relacjach między poszczególnymi postaciami, jak również wątku przewodniego, który spajałby wszystkie wydarzenia w logiczną całość. Tym co trzeba mu oddać to to, że nie boi się on poruszać takich tematów jak nierówności społeczne, kwestia prawdy historycznej, czy też tego, że ludzie (oraz inne istoty) nie są jednoznacznie źli lub dobrzy, a przynajmniej nie do końca.

Komentarze

  1. Dobra recenzja - zwięzła i celna. Podoba mi się, że doceniasz efekty dźwiękowe. Niby taka mała rzecz, ale ważna i w Star vs. świetnie nimi operują - zwłaszcza w późniejszych sezonach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Dobra muzyka i dźwięk jest tym, co jest dla mnie ważniejsze od obrazu. Strona wizualna może być do niczego, ale genialna muzyka działająca na wyobraźnię to jest to czego poszukuję w grach, animacji, wszędzie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Infinity Train – Recenzja

Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall . Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów. Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów.  Spogląda

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.