1 Mirtul 1312
Podróż na pokładzie Wrednej Jędzy nie była spokojna. Wraz z innymi statkami wpadliśmy w zasadzkę orków i goblinów. Kolejne statki stawały w płomieniach, lecz nasz jakimś cudem uszedł cało. Dziękuję Arvoreenowi za jego łaskę, bądź każdemu innemu bóstwu, które się w tamtej chwili wstawiło za nami.
Za nami, gdyż dorobiłem się kompanii.
Dokładniej są to:
Imizael Galanodel, małomówna elficka wojowniczka i z tego co dostrzegam wyznawczyni Selune. Muszę przyznać, że nieczęsty widok. Do tego jeszcze te włosy...
Elendil, półelficki łowczy, który równie sprawnie posługuje się łukiem jak opróżnia kufle piwa. Wszędzie go pełno, co już zdążyło być irytujące.
Deldon, druid... assimar? Chyba tak się przedstawił. Z tego co zdołałem wywnioskować z jego opowieści to jest on czymś w rodzaju potomka bóstwa, czy coś w ten deseń. Zaprawdę nie wiem, czy w to wierzyć, lecz trzeba mu przyznać, że wygląda dość niecodziennie, lecz jest przy tym miły.
Alla'thara, ta to dopiero jest kimś, kogo nie spotyka się w co drugiej karczmie. Ta wojowniczka bez wątpienia ma w swych żyłach kroplę, albo i więcej, biesiej krwi. Zdradzają to małe różki wystające jej z głowy oraz lekki zapach siarki. W normalnych warunkach nie podróżowałbym z kimś takim, lecz wyłowiliśmy ją z wody po tym, jak jeden z towarzyszących nam statków został zniszczony przez siły hordy. Nim zdążyliśmy pomyśleć, ta przysięgła Elendilowi, że będzie mu towarzyszyć, do czasu, kiedy spłaci swój dług za uratowanie życia. Zaprawdę dziwna sytuacja.
No i jeszcze Krogosh... Nie będę owijał w bawełnę. Jest to nekromanta. Miałem oddać go w ręce władz z Silvermoon, kiedy to miałem proroczy sen, potwierdzony w późniejszym czasie rozmowami z kapłanami Arvoreena. Tak to też kierowany wiarą, lecz nie bez obaw, pociągnąłem go za sobą na północ, ku Dolinie Lodowego Wichru. Niemniej nie jestem głupi i po wielu próbach wyperswadowałem mu, że czeka go los o wiele gorszy od śmierci, jeżeli odważy się użyć swojej plugawej magii przeciwko komuś innemu, niż żołnierze hordy. Mimo to każdego dnia mam wrażenie, że za chwilę dostanę kula ognia po plecach.
Wracając jednak do teraźniejszości. Cudem udało nam się dopłynąć do portu w Targos, jednego z największych z Dziesięciu Miast w Dolinie. Hedron wyrzucił nas na brzegu doków. Udzielił kilku wskazówek co do miejsca na nocleg oraz zdziwiło go niepojawienie się zarządcy portu. Już kilka kroków skierowanych ku miastu wystarczyło, byśmy przekonali się o tym, że naprawdę coś się dzieje.
Natrafiliśmy na trójkę strażników, z czego jeden był martwy, a inny ranny w ramię. Okazało się, że gobliny przypuściły niespodziewany szturm na doki. Wypytaliśmy się tylko o sytuację i ruszyliśmy wybić cholerstwo. W międzyczasie Deldon zajął się rannym strażnikiem, a reszta dopadła pałętające się gobliny.
Na południu doków natrafiliśmy na krasnoludzkiego szkutnika imieniem Jorun. Dowiedzieliśmy się od niego, że najprawdopodobniej gobliny dostały się tutaj przez pirackie jaskinie, które wcześniej straż miejska zasypała. Zajęliśmy się ostatnimi goblinami w pobliżu oberży Pod Wilkiem Morskim i ruszyliśmy na północ.
W tamtym rejonie gobliny stawiły mocniejszy opór i zajęły magazyny, lecz na wiele im się to nie zdało, gdyż nasze miecze i strzały bez problemu radziły sobie z ich imitacjami pancerzy. W jednym
z magazynów natrafiliśmy na zejście do jaskiń. Tam z kolei zmierzyliśmy się z dowódcą goblinów. Co ciekawe miał on przy sobie resztki magicznego zwoju. Intrygujące to jest jeszcze bardziej, gdyż nie natrafiliśmy jak do tej pory na ani jednego szamana, czy kogokolwiek innego, kto mógłby wśród goblinów posługiwać się magią. Czyżby w Targos krył się zdrajca?
z magazynów natrafiliśmy na zejście do jaskiń. Tam z kolei zmierzyliśmy się z dowódcą goblinów. Co ciekawe miał on przy sobie resztki magicznego zwoju. Intrygujące to jest jeszcze bardziej, gdyż nie natrafiliśmy jak do tej pory na ani jednego szamana, czy kogokolwiek innego, kto mógłby wśród goblinów posługiwać się magią. Czyżby w Targos krył się zdrajca?
Wszystko jest możliwe, bowiem toczy się wojna. Zgłosiliśmy nasz sukces dowódcy strażników z doków, a ten skierował nas do miasta położonego nad dokami, a dokładniej do Lora Ulbreka oraz jego małżonki, gdyż ta miała znać się na magii i mogła coś powiedzieć o zdobycznych resztkach zwoju.
Jak na pierwszą walkę to muszę przyznać, że udało nam się całkiem nieźle zgrać. Elendil sprawił się jako zwiadowca, aczkolwiek trochę mu w tej kwestii nadal brakuje (raz ściągnął nam na głowę grupkę goblinów przez swoją nieostrożność).
Elfka gromiła wrogów swoim dwuręcznym mieczem, a jej ciosy były spokojne i finezyjne. Z kolei zupełnie inną postawę prezentowała Alla'thara. Ona rzucała się w walkę z furią, lecz nie ślepą. Atakowała agresywnie i zmuszała gobliny do porzucania swych szyków.
Komentarze
Prześlij komentarz