Przejdź do głównej zawartości

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #2 (Targos)

1 Mirtul 1312

Po uporaniu się z zagrożeniem ze strony goblinów w dokach udaliśmy się ku samemu miastu położonemu na wzniesieniu. Kiedy znaleźliśmy się wśród budynków zaintrygował nas spokój, który wokół panował. Nie by
ł to jednak ten spokój przywodzący na myśl kominek w rodzinnym domostwie i pozbawioną zmartwień rodzinę spożywającą wieczerzę. Był to spokój towarzyszący łożu umierającego. Samo Targos zdawało się dogorywającym ciałem. Zniszczone i porozbierane domostwa. Wydeptane, ale puste ścieżki. Aura zimna i martwoty.

Postanowiliśmy się rozejrzeć po mieście, nim skierujemy swoje kroki, ku ratuszowi. Kierowała nami ciekawość tego jak wygląda sytuacja. Gdzieniegdzie natrafialiśmy na porzuconą bezładnie włócznię, czy inną broń. Oczywiście zabieraliśmy takie rzeczy ze sobą, nie było sensu w pozostawianiu ich na mrozie skoro mogły przydać do walki z goblinami.

W jednym z domostw natrafiliśmy na dziwnego człowieka odzianego w czarne szaty i bełkoczącego coś nad kilkoma ciałami rozłożonymi na podłodze. Z wyglądu wydawał się to dom cieśli, lecz co niepokojące przeniknął me ciało jakiś nienaturalny chłód. Do tego cienie w kątach pokoju wydawały się nienaturalnie ruchome, jakby tańczyły. Nim zdążyłem zwrócić się do mężczyzny doskoczył doń Krogosh z błyskiem w oku.

Szybko nawiązał rozmowę w której to wypytywał o ciała i ich przeznaczenie. Po chwili okazało się, że mamy do czynienia z jednym z najemników z bandy Żelaznej Obroży, a co bardziej zatrważające z myrkulistą, kapłanem boga śmierci Myrkula, zwanego również Panem Czaszką, bądź Panem Kości. Wraz z postępem rozmowy mój niepokój rósł. Okazało się, że potrafił on rozmawiać ze zmarłymi i to też czynił w chwili, gdy weszliśmy. Na całe szczęście udało mi się powstrzymać Krogosha przed tym, by wygadał się, że jest nekromantą. Z tego co słyszałem to mimo podobnych zainteresowań myrkuliści i nekromanci nie pałali do siebie miłością.

Wreszcie sam mogłem na spokojnie zamienić z nim kilka słów. Okazało się, że próbował pozbyć się płaczącego ducha z gospody Pod Płaczącą Wdową, ale jego wysiłki spełzły na niczym. Do tego podobno sam lord Ulbrek był nawet zadowolony z jego obecności, gdyż mógł wydobyć informacje z poległych napastników, a także zapobiec temu, by nasi wrogowie nie ożywili martwych, jako nieumarłe sługi.

Chwilę po tej rozmowie trafiliśmy do rzeczonej gospody. Zamieniliśmy z oberżystą kilka słów na temat całej tej historii z duchem. Wyszło wtedy na jaw, że Koluhm umieścił na drzwiach do pokoju z płaczącym duchem jakiś glif, a potem odszedł nie płacąc za nocleg. Dostał również od niego jakąś magiczna butelkę, którą postanowił nam oddać. Nie bez wahania podałem ją Krogoshowi, który po oględzinach stwierdził, że magiczna jest sama butelka, i że można by powiedzieć, że jest napiętnowana widmem. Innymi słowy, że można w niej przechowywać cząstkę ducha. Właściciel Wdowy dał nam ją na własność. Tak na wypadek, gdyby miała sprowadzić na niego jakieś nowe duchy. Niemniej całą sprawą będzie trzeba się raczej zająć o ile chcemy mieć gdzie w spokoju odpoczywać.

Podczas dalszych oględzin miasta natrafiliśmy na Skład Handlowy Gallawaya. Rozejrzeliśmy się, a nawet co poniektórym wpadło w oko to i owo. Mam tutaj na myśli Alla'tharę, która z pożądaniem w oczach przyglądała się mieczowi o imieniu Kieł. Z tego co opowiedziała właścicielka był on zaklęty silnymi zaklęciami bazującymi na kwasie. Musi być w tym trochę prawdy, gdyż z ostrza, aż zdawały się ściekać jego krople. Imizael rzuciła okiem na umagicznioną kolczugę, a ja na zbroję płytową o nazwie Pióro Sowy. Była to bowiem zaklęta zbroja płytowa, która ważyła o połowę mniej, aniżeli normalnie. Takie przedmioty są w tych stronach o tyle cenne, że trudniej jest zagrzebać się w śniegu. Faktem, że nikt jeszcze jej stąd nie zabrał było to, że... była ona rozmiarowo przeznaczona dla niziołków, albo gnomów.

W tym samym czasie uświadomiłem sobie bardzo poważną kwestię. Nikt z nas nie władał żadną cięższą bronią obuchową. Ani buławą, morgenszternem, czy młotem bojowym. Kiedy mamy walczyć tylko z goblinami nie nastręcza to większych problemów, lecz jeżeli zdarzy nam się natrafić na kogoś w cięższym pancerzu to możemy mieć problemy. Nie czekając więc zaopatrzyłem się w dwie buławy. Dziś będę jeszcze musiał pomówić z Alla'tharą oraz Imizael o tym, by też znalazły dla siebie jakiś porządny obuch.

Kawałek dalej znajdował się wreszcie ratusz, a w nim lord Ulbrek. Bez owijania w bawełnę ogłosiłem mu kim jesteśmy. Opowiedzieliśmy o ataku na doki oraz naszej szybkiej interwencji. Jego zatrwożona twarz lekko się rozjaśniła, a ton rozmowy przybrał trochę uprzejmiejszy ton. Najwyraźniej były to jedyne dobre wieści od dłuższego czasu. Oznajmił nam, że ataki goblinów rozpoczęły się kilka miesięcy wcześniej. Najpierw napadały na pojedynczych podróżnych, a potem na całe karawany. Wreszcie przypuściły atak na samo Targos. Wysłał on swoich najlepszych zwiadowców w celu odnalezienia obozu wroga, lecz od dekadnia nie otrzymał od nich żadnych wieści. Powiedział nam byśmy zgłosili się do niejakiego Shawforda Crale'a.

Nim jednak skierowaliśmy się do palisady porozmawialiśmy z jego małżonką, niejaką Elytharrą, która władała magicznymi mocami. Pomówiliśmy z nią o zwoju znalezionym przy goblinach oraz o butelce od myrkulisty. W pierwszym przypadku okazało się, że była to tylko połowa zwoju teleportacyjnego. Innymi słowy ktoś, kto władał magią mógł go użyć do tego, by przenieść się do posiadacza drugiej połowy, albo... kogoś do siebie. Innymi słowy w murach Targos był zdrajca, który sprowadził tam gobliny. Potwierdzało to przypuszczenia, że te nie byłyby wstanie stworzyć podkopu tak szybko. W kwestii butelki okazało się, że jeżeli udałoby nam się zdobyć cząstkę ze sfery eterycznej, to byłaby ona wstanie stworzyć na jej bazie jakiś magiczny przedmiot. Skojarzyliśmy to z duchem z oberży. Okazało się przy tym, że jest to duch kobiety, która wyskoczyła z okna, kiedy dowiedziała, się, że jej mąż zginął w wodach jeziora Mear Dualdon.

Kierując się ku palisadzie dalej sprawdzaliśmy kolejne budynki, aż w jednym z nich natrafiliśmy na niejakiego Phane'a. Maga, który przybył z Bandą Żelaznej Obroży do Targos z Luskan. Kiedy tylko zobaczył zwój teleportacyjny w naszych rękach rzucił się na nas. Jego maskarada była gorsza niż słaba. Odpowiedzieliśmy mu w kontrataku szczękiem stali i świstem strzał. Ten jednak wezwał do pomocy gobliny, a potem usiłował rzucić na nas jakieś czary. Pierwszą inkantację przerwała mu strzała Elendila. Natomiast drugą, która brzmiała o wiele groźniej, ukróciła w ostatniej chwili Imizael pozbawiając maga głowy jednym szybkim cięciem swego dwuręcznego miecza. W tej samej chwili ja i Alla'thara wyrżnęliśmy resztę. Wśród łupów znalazła się lekko umagiczniona laska oraz szata, która nie wyglądała najporządniej, ale zapewniała ochronę przed zimnem oraz niewielką ochronę magiczną. Krogosh rzucił się na nią i nim, ktoś zdarzył go powstrzymać już miał ją na sobie. Z kim ja muszę pracować...

Zapomniałbym jednak o jeszcze jednej kwestii. Kiedy my rozmawialiśmy z żoną Ulbreka Alla'thara gdzieś zniknęła. Deldon wytropił ją po śladach pancernych butów. Okazało się, że wróciła do oberży Pod Wilkiem Morskim, by w pijackiej grze wygrać od niejakiego Guthewulfe, wojownika z tych stron, magiczny wilczy talizman. Okazało się, że kobieta ma nie lada mocną głowę i bez większego trudu pokonała brodacza i z triumfem odebrała swoją nagrodę. Chwilę później okazało się, że talizman był rzeczywiście magiczny. Miał on moc przywoływania szarego wilka, który mógł pomagać w walce. Być może przyda się w walce z goblinami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Infinity Train – Recenzja

Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall . Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów. Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów.  Spogląda

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.