Przejdź do głównej zawartości

Dziennik z wyprawy do Doliny Lodowego Wichru #19 (Podmrok)

28 Mirtul 1312

Grobowiec Czarnego Kruka zrobił niesamowite wrażenia. Po przekroczeniu prostych, lecz niesamowicie starannie, wykonanych wrót naszym oczom ukazało się podwyższenie na którego szczycie wznosił się sarkofag. Strzegły go cztery ogromne posągi, każdy skierowany w inną stronę świata. Nawet niewprawne oko mogło dostrzec magiczne symbole wyryte tak na wieku sarkofagu, jak i posągach.

Nim odeszliśmy postanowiłem wejść raz jeszcze na piedestał i oddać hołd wielkiemu wojownikowi. Zarówno ku pamięci jego dokonań, jak i ku chwale jego uczniów, którzy udzielili mi pomocy. W tym samym czasie reszta odnalazła drugie wrota. Te z kolei oddzielały grobowiec bezpośrednio od nieodgadnionych jaskiń i tuneli Podmroku.

Spotkało nas niemałe zaskoczenie, kiedy wpadła na nas grupka duergarów. Po narzędziach w dłoniach najbliższej dwójki stwierdziliśmy, że zapewne próbowali się włamać. Z resztą, tak czy owak nie zamierzaliśmy pozwolić im przejść do klasztoru. Tym rzecz jasna taka odpowiedź się nie spodobała.

Po starciu z garnizonem w ich posterunku wiedzieliśmy mniej więcej na co może ich stać, a stosunkowo mała liczebność przypieczętowała ich los. Ja z kolei muszę przyznać, że pomimo braku ran me ciało nadal odczuwało ich skutki. Mięśnie nie zapomniały o swym przecięciu, a kości o złamaniu. Zapewne jeszcze przez dłuższy czas będą nękać mnie bóle, a o zmianach pogody będę mógł mówić z taką pewnością, jak krasnoludzki gorzelnik o jakości swego piwa.

29 Mirtul 1312

Przebyliśmy wiele korytarzy, aż wreszcie znaleźliśmy właściwą drogę. W trakcie podróży nie natknęliśmy się na żadne ślady bytowania, ani dzikich stworów, ani inteligentnych ras. Może i lepiej.

30 Mirtul 1312

Dzisiejszego dnia doszło do nieoczekiwanego spotkania. W czasie naszej wędrówki natrafiliśmy na coś w rodzaju obwarowanego obozu. Zdążyliśmy ledwie się zbliżyć, a ktoś przemówił. Mówił we wspólnym, lecz jego akcent zdradzał, że nie jest to język, którym posługuje się na co dzień. Wreszcie głos ukazał nam swe oblicze. Zmaterializował się przed nami wysoki mroczny elf odziany w bogatą i misternie wykonaną szatę. Już na pierwszy rzut oka dało się stwierdzić, że nie jest pierwszym lepszym magiem. Kamienie w jego pierścieniach, w obręczy na głowie, czy chociażby na głowni sztyletu w widoczny sposób pulsowały magią. Za nim z cienia wyszła dwójka drowów. Odziani w pancerze, każdy z dwoma mieczami.

Czarnoksiężnik przedstawił się jako Malavon Despana, największy mag miasta Rilauven. Co zaskakujące nie miał wobec nas złych zamiarów, a wręcz przeciwnie. Zaproponował układ wedle którego on pomoże nam w podróży przez Podmrok, w zamian za przysługę. Zaproponował byśmy przedyskutowali wszelkie szczegóły w jego obozie. Nie byliśmy rzecz jasna pewni jego intencji, to też spróbowaliśmy wymóc na nim przysięgę, iż nic nam się nie stanie. Malavon w odpowiedzi zaśmiał się i rzekł tylko, że istnieją o wiele pewniejsze przysięgi niż słowa. Ostatecznie musieliśmy mu przyznać racje.

Obóz Malavona składał się z umieszczonego w centrum magicznego obelisku, rozstawionych wokół niego namiotów oraz okalającego wszystko muru, zapewne stworzonego magią. Tam też czarnoksiężnik wyjaśnił nam szczegóły naszej współpracy. Wedle nich naszym zadaniem było odkrycie co przemienia drowy w dridery, a także pozbyć się tego. Zapytany o dridery drow rzekł, iż jest to długa opowieść i ani on, ani my nie mamy tyle czasu by się nią zajmować. W skrócie rzekł tylko, że z powodu przewrotu religijnego w Rilauven, w którym on również brał udział, doszło do tego, że w akcie desperacji kapłanki Lloth przemieniły pojmanych przeciwników w dridery, które teraz zagrażają tym terenom, a z czasem pewnie i Rilauven. Drugim powodem dla którego jest tutaj, jest jego siostra Ginafae, która w wyniku niefortunnego wypadku z udziałem jego klona, zniknęła gdzieś w Głębi Dorna, a teraz po niemal trzydziestu latach wpadł na jej trop. Niestety widzenia ukazały mu, że również jest driderem.

Ostatecznie naszym zadaniem stało się odnalezienie Ginafae oraz powstrzymanie powstawania driderów. Zadanie niełatwe, lecz Malavon zapewnił nas, że w jego obozie możemy uzupełnić zapasy, skorzystać z usług uzdrowiciela, jak również odpocząć. Ostatecznie nie pozostało nam nic więcej, jak tylko opuścić obozowisko i przeczesać okolicę w poszukiwaniu driderów.

Podczas penetrowania kolejnych jaskiń natrafiliśmy zarówno na pająki mieczowce, jak i na mykonoidy. Żadne z nich nie stanowiło ostatecznie większego zagrożenia. W południowych rejonach natknęliśmy się na kilku kupców. Znaleźliśmy u nich kilka ciekawych przedmiotów jak nowa zbroja dla mnie, czy jeszcze potężniejszy, lecz nie niosący ze sobą żadnej historii, miecz dla Imizael. W chwili, kiedy opuszczaliśmy ich ci niespodziewanie zaatakowali. Najwidoczniej stwierdzili, że nie stanowimy dla nich zagrożenia i zarobią dwa razy. Kiedy już stracili ochotę do walki wyperswadowaliśmy im to i owo, a w ramach rekompensaty kupiliśmy jeszcze parę przedmiotów po śmiesznych cenach. Prawdę głosi gnomie powiedzenie, że chciwy traci dwa razy. W ich przypadku był to zysk i kilka zębów.

Podczas przechodzenia pomiędzy jeziorami wód podziemnych zachowywaliśmy szczególną ostrożność. Żołnierze z obozu Malavona ostrzegli nas bowiem, że widziano w tych okolicach Illithida, paskudnego łupieżcę umysłu. Znani są oni z tego, że nie mają szacunku dla żadnego życia poza swym własnym, a swymi mocami psionicznymi poddają sobie istoty o słabych umysłach. Na cale szczęście nie natrafiliśmy na niego i mogliśmy się skupić na poszukiwaniach driderów oraz odebraniu im połyskującej kuli...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Star vs The Forces of Evil [Sezon 4] – Odc.15 & 16 [spoilery] – przemyślenia

Spoilery! Rozwiązanie kwestii zdjęcia jest całkiem sensowne. Star się kończy. Oczywiście było to wiadome od zapowiedzi czwartego sezonu, ale odcinek 15 dobitniej mi to uświadomił. Wynika to z jednej strony ze spotkań z postaciami po powrocie na Ziemię oraz ukazaniem ich losów, tego w jakim kierunku skręciło ich życie. Jackie jest szczęśliwa i nadal lubi Marco, nie ma mu za złe ich rozstania. Alfonzo i Ferguson znajdują nowych znajomych do grania w D&D , co jest swoją drogą świetnym nawiązaniem do obecnej sytuacji Lochów i Smoków . Z drugiej mamy pożegnania na Mewni, które również pogłębiają uczucie końca, zbliżającego się finału. Mnie osobiście odcinki te się podobały. Bardzo miło było znów zobaczyć bohaterów, których nie widzieliśmy od dłuższego czasu oraz dobrze jest po prostu wiedzieć, że jakoś sobie radzą, że ich życie toczy się dalej i to całkiem pozytywne. Jednocześnie nie opuszcza mnie pewien smutek wywoływany zbliżającym się końcem. Pozostaje jedynie cieszyć si

Infinity Train – Recenzja

Infinity Train jest miniserialem stworzonym przez Owena Dennisa, wyprodukowanym i emitowanym przez Cartoon Network. Odcinek pilotażowy został ukazał się w 2016 roku, zaś premiera właściwego serialu nastąpiła 5 sierpnia 2019. Składa się on z 10 odcinków w formacie 11-minutowym, podobnie jak to miało miejsce z Over The Garden Wall . Produkcja opowiada o wędrówce dziewczyny imieniem Tulip, której celem jest rozwikłanie zagadki tajemniczego pociągu i wydostanie się z niego, co jednak nie jest takie proste biorąc pod uwagę nieskończone możliwości kreowane przez niecodzienne warunki występujące w nieskończonej liczbie wagonów. Od strony fabularnej Infinity Train jest serialem łączącym epizodyczność z ciągłą fabułą, bowiem każdy z odcinków prezentuje w swych ramach małą opowieść, jednocześnie składając się w jedną spójną historię. Postacie wielokrotnie odwołują się do poprzednich wydarzeń, co jest istotne zarówno w kontekście całej opowieści jak i rozwoju bohaterów.  Spogląda

Star vs The Forces of Evil – podsumowanie serialu

Dokonało się. Star vs The Forces of Evil doczekało się finału. Obserwowałem ten serial od 2 lat, na bieżąco oglądałem odcinki od połowy 3 sezonu, zacząłem udzielać się trochę w fandomie oraz pisać dedykowane mu notki na blogu. Nadszedł jednak czas podsumowań, konkluzji, tego by spojrzeć na niego w szerszej perspektywie, na to by wydać końcowy werdykt. Nie mówię tutaj, że recenzje poprzednich sezonów są nic nie warte, aczkolwiek SvTFoE nabrało nowego, kompletnego wydźwięku, kiedy mamy już wszystkie odcinki i koniec głównej opowieści. Większość moich myśli zawarłem już na streamie , gdzie wraz z Trikster oraz Odmówcą poruszaliśmy temat serialu. Mam nadzieję, że wyszło całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że tamtego dnia miałem jeszcze spore problemy techniczne. Tak czy inaczej do zawartych w nim treści będę się częściowo odnosił, ale zamierzam skupić się na serialu jako całości .   Finał Zaczniemy jednak od ostatniego odcinka, który nie doczekał się na blogu osobnego omówienia.